nie nadaję się do bycia żoną

Nie nadaję się do bycia taką żoną, jakiej oczekują faceci

Nic nie wkurza mnie bardziej niż wszelkiej maści życzenia, abym „w końcu kogoś poznała i ułożyła sobie życie”.

Serio – o ile jednak jestem w stanie darować innym takie słowa rzucane żartobliwym tonem, o tyle mam ochotę zrobić komuś krzywdę, jeśli mówi to na poważnie. Zresztą i tak zawsze wtedy pytam: „Po co mi facet, skoro już jedno dziecko mam na wychowaniu?” i dziwnym trafem nie doczekuję się żadnej odpowiedzi.

Nigdy nie byłam w stałym związku i w żadnym wypadku nie czuję się przez to gorsza. Co więcej, żal mi kobiet, które nawet przez krótki czas nie potrafią być same i wolą męczyć się z byle kim, byleby tylko móc pochwalić się na Facebooku statusem „w związku”…

single mother

O tym, że relacje damsko-męskie są dziwne przekonałam się już w wieku nastu lat. Naiwnie zapytałam wtedy kolegę czy dla swojej dziewczyny zrobiłby wszystko. Powiedział, że i owszem, pod warunkiem, że naprawdę by ją kochał. Do tamtego dnia byłam przekonana, że ludzie są w związkach tylko wtedy, gdy darzą się nawzajem uczuciem, więc śmiało mogę przyznać, że moje idealistyczne podejście do świata legło wtedy w gruzach… Już chyba wolałabym usłyszeć, że ją kocha, ale aż na takie poświęcenia nie jest gotowy…

W związku z moją naiwnością co do związków, w liceum zdarzyło mi się nawet odpowiadać na pytania „czy aby nie jestem lesbijką, bo nie przyprowadzam do domu chłopaków” (żeby było śmieszniej – byłam wtedy w trzecim trymestrze ciąży). No cóż… Może jednak nie powinnam się dziwić tym od statusów na fejsie, skoro na ludzi czekają takie pytania?

Inna sytuacja. Dzieć był już na świecie, a ja wychowywałam go sama. Na każdym kroku słyszałam, że „teraz powinnam postarać się o tatusia dla niego” lub, o ironio, że „jestem samotna, bo na siłę szukam ojca dla swojego dziecka, a nie faceta dla siebie”. Widzicie tu jakąś sprzeczność? Taaaa, jeszcze jakby przy wiecznie płaczącym niemowlaku było mi to w głowie… Co odważniejsi posunęli się również do tekstów, że „po ciąży nie mogę zrzucić zbędnych kilogramów, bo nie mam z kim spalać w łóżku kalorii”. Dodam, że było to mówione całkiem na poważnie, tyle że za moimi plecami (nie moja wina, że słuch mam dobry)…

związek

Na chwilę obecną nie zależy mi na tym, aby kogoś poznać. Nie ma żadnej kwestii, w której posiadanie przeze mnie partnera byłoby sprawą życia i śmierci (chociaż cytując mojego instruktora jazdy: „Pani tak zmienia te biegi… Szkoda, że pani męża nie ma, żeby na NIM poćwiczyć wieczorami”). Od lat daję sobie radę sama i mam świadomość, że w jakimkolwiek związku czułabym się klaustrofobicznie, brakowałoby mi wolności. Nie chcę się przed nikim spowiadać z tego co robię, uzgadniać z kimś swoich decyzji i planów na przyszłość. Nie chcę, żeby facet wgapiał się we mnie jak cielę w malowane wrota, spełniał wszystkie moje zachcianki i warował przy mnie dzień i noc (od tego mam psa). Nie chcę, żeby miłość sprawiała, że przestanie myśleć logicznie i będzie traktował mnie jak ósmy cud świata. Nie jestem ideałem i nie chcę idealnego związku. To nie moja bajka.

I uważam za żałosne, gdy mówię facetowi o tym wprost, a on i tak bierze to do siebie i dalej szuka winy w sobie… Albo gdy na siłę próbuje mi udowodnić, że się mylę, bo każda kobieta tak naprawdę właśnie o tym marzy. Litości!

być z kimś

Raz czy dwa razy próbowałam poznać kogoś lepiej i to nie jest tak, że się na tym sparzyłam. Ja po prostu nie nadaję się do bycia taką żoną, jakiej oczekują faceci. Jestem na to zbytnią indywidualistką i egoistką. Już sama posiadanie dziecka jest dla mnie dużym wyzwaniem. Uznajcie mnie za wyrodną matkę, ale ja tylko czekam na to aż eM się usamodzielni i będę mogła żyć po swojemu. Kocham swoje dziecko, teraz jest ono dla mnie priorytetem, ale bez przesady!

Wiecie, ja nie twierdzę, że mężczyźni to samo zło i że Wasi faceci są do niczego. Albo że Wy jesteście jakieś dziwne decydując się na związek z nimi. W końcu każdy ma prawo marzyć (i żyć) inaczej, a i życie byłoby nudne i trudne do zniesienia, gdyby wszystkie kobiety chciały być żoną jednego męża, no nie? :)

Jednocześnie nie wykluczam, że może kiedyś zmienię zdanie. Bo wiecie… ja teraz nikogo nie szukam, ale możliwe, że kiedyś sam się znajdzie (np. na wczasach w sanatorium w Ciechocinku) i co wtedy? :P

Także ten… Będzie, co ma być, a tymczasem za wszystkie życzenia „ułożenia sobie życia” serdecznie dziękuję. Mam w domu tyle klocków Lego, że jak tylko będę chciała sobie cokolwiek ułożyć, to to po prostu zrobię :P

Podobało się? Podaj dalej: