Przestań się wtrącać!

Przestań się wtrącać!

Mojemu dziecku od lat buzia się nie zamyka i gada, gada, gada, gada… Nawet brak partnera do rozmowy nie jest dla niego żadnym problemem. Przykład:

– Mamo, przegapiłem swój przystanek i nie wiem co mam zrobić…
– Ale jak to się stało? Zagadałeś się z kimś?
– No tak.
– A z kim?
– Z samym sobą!

milcz

O ile w domu jestem już do tego przyzwyczajona, o tyle podczas spotkań towarzyskich eM wcinający się do każdej rozmowy bywa prawdziwym utrapieniem zarówno dla mnie jak i dla moich rozmówców. I wtedy zazwyczaj pada magiczne zdanie:

– Mateusz, przestań się wtrącać!

Sama jako dziecko słyszałam te słowa wielokrotnie. Do dziś pamiętam, że było to dla mnie strasznie frustrujące – w efekcie nauczyłam się, że moje poglądy nikogo nie interesują o czym wspomniałam w jednym z poprzednich tekstów (Zalety pracy w telemarketingu).

Nie jestem rodzicem idealnym i zdarza mi się popełniać błędy. Dużo błędów. Kiedy więc oprzytomniałam i zrozumiałam, że robię coś źle? Podsłuchując pewną rozmowę eM z jego kolegą:

– Nie lubię kiedy dorośli mówią, że mam się nie wtrącać. No powiedz, skąd my mamy wiedzieć kiedy się wtrącamy, a kiedy nie?
– Nie wiem…
– No właśnie. Myślisz, że kiedyś przestaną nas tak traktować? Czy my już zawsze będziemy im tylko przeszkadzać?

dzieci i ryby głosu nie mają

Eureka! Przecież dzieci nie rozróżniają kiedy mogą sobie pozwolić na rozmowę z dorosłymi, a kiedy nie. Trzeba je tego nauczyć. Niby to takie oczywiste, a jednak niejednokrotnie poległam jako matka zbywając eM ogólnikami. Konsekwentnie uczyłam go w ten sposób, że dzieci i ryby głosu nie mają, że nie jest dla dorosłych partnerem do rozmowy, że jego obecność mi przeszkadza oraz że jego poglądy nikogo nie interesują. Bo jest dzieckiem. Za kilka lat mogłabym się obudzić z ręką w  nocniku i dziwić się, że mój syn całymi dniami siedzi w drugim pokoju i nie chce ze mną rozmawiać…

Jak teraz sobie z tym radzę?

Kiedy Mateuszowi zdarza się zagalopować i wcina się w moje rozmowy, to tłumaczę mu, że teraz dorośli mają chwilę czasu tylko dla siebie i że za kilka minut będzie mógł podzielić się z nami tym, co jest ważne dla niego. Uzbrajam się też w cierpliwość, bo jako rodzic muszę być świadoma tego, że dziecko chce być moim partnerem w rozmowie, zwłaszcza kiedy się nudzi. No i co najważniejsze – pozwalam mu uczestniczyć w spotkaniach dorosłych tylko wtedy, kiedy inna opcja nie wchodzi w grę. Bo chociaż jestem matką, to pępowina została odcięta już daaawno temu i ciąganie ze sobą kilkulatka wszędzie, gdzie się da byłoby męczące zarówno dla mnie jak i dla niego.

Podobało się? Podaj dalej: