z pamiętnika matki

Z pamiętnika matki – tydzień bez eM

W zeszłym tygodniu wywiozłam eM na ferie do prababci. Plany były takie, że dzieć nacieszy się na Kurpiach śniegiem, a ja i M. będziemy mieli trochę więcej czasu dla siebie. Miało być wino, leniwe wieczory przed TV, korzystanie z braku zobowiązań i odpoczynek od codziennej rutyny. Plany planami, a jak wyglądała rzeczywistość?

Z pamiętnika matki – tydzień bez eM

Dzień 1. – sobota

Powrót do domu, czyli cztery godziny w samochodzie. Byłoby krócej, ale zima jak co roku zaskoczyła drogowców.

Plan na wieczór – impreza urodzinowa koleżanki. Dodam, że pierwsza impreza od bardzo dawna, po której nie miałam być obudzona o 7 rano okrzykiem: „Mamo, zrób śniadanie!”, więc postanowiłam zabawić się odrobinę bardziej niż zwykle…

„Kochanie, jutro nikt nas nie obudzi, więc możemy zaszaleć! Lej mi drinka!”

Dzień 2. – niedziela

Picie dzień wcześniej to jednak był zły pomysł. Tak jak i powrót do domu po godzinie 4… Niedziela minęła nam więc na zakupach i ogarnianiu domu (M.) oraz na całodziennym podziwianiu sufitu (ja).

„Kochanie, skoro nie ma w domu młodego to zamierzam wstać z łóżka dopiero jutro rano!”

Dzień 3. – poniedziałek

Dziecka nie ma w domu, więc po pracy postanowiłam ruszyć do salonu Orange… w sprawach służbowych. Kiedy więc dotarłam do domu po godzinie 19 to momentalnie padłam na twarz i nawet nie miałam siły, żeby obejrzeć z M. jakiś film.

„Kochanie, przed nami jeszcze tyle dni bez dziecka… Chodźmy już spać!”

Dzień 4. – wtorek

Brak dziecka w domu to świetna okazja do spędzenia w pracy kilku dodatkowych godzin (i to bez wyrzutów sumienia!). Tym samym wróciłam do domu po godzinie 18 i… stwierdziłam, że odrobina dodatkowej pracy mi przecież nie zaszkodzi. Z nikim nie trzeba było odrabiać lekcji, a że miałam pewien pomysł, który można wdrożyć w firmie to po co czekać z tym do następnego dnia?

„Kochanie, dziś jeszcze trochę popracuję, więc może jutro spędzimy wieczór przy winie?”

Dzień 5. – środa

Zaszalałam i wyszłam z pracy po 17. A potem jeszcze zakupy, wstawienie prania, zmywanie i… pora spać.

„Kochanie, może to wino to odłożymy jednak na jutro? Dziś jakoś nie mam nastroju na picie…”

Dzień 6. – czwartek

Kolejny dzień w pracy i powrót do domu przed 18. A potem oglądanie do późna filmików i zdjęć młodego. Słodki niemowlak, pierwsze dni eM w przedszkolu, ja z dzieckiem na wakacjach, eM w szkole…

„Kochanieeeee, czemu on mi tak urósł?! No zobacz jaki był słodki! Wiesz, co… tęsknię za nim!”

Dzień 7. – piątek

Specjalnie załatwiliśmy sobie wolne w pracy i pojechaliśmy po dziecko kilka godzin wcześniej niż pierwotnie planowaliśmy. Tylko po to, aby dzieć poklepał mnie po plecach, pobiegł dalej i… stęskniony rzucił się w ramiona M.

„Kochanie, a może jednak zostawimy go tu na kolejne dwa tygodnie? Napisałoby mu się usprawiedliwienie do szkoły, a my w końcu byśmy obejrzeli ten film i wypilibyśmy sobie jakieś winko?”

Znacie to? :)

 

Podobało się? Podaj dalej: