miesiąc luty

Goodbye February! – miesiąc w obiektywie

Luty to najkrótszy miesiąc w roku, ale działo się w nim tyle, że śmiało moglibyśmy obdzielić wrażeniami (i przebytymi kilometrami) kilka kolejnych miesięcy.

A było to tak…

Pierwsza połowa lutego upłynęła nam pod znakiem ferii. Dzieć spędził ponad tydzień u swojej prababci, a my mieliśmy okazję „odpocząć” (tydzień bez eM opisałam TUTAJ). Poza tym gdyby nie wyjazd na Kurpie to pewnie zapomnielibyśmy jak wygląda śnieg, bo w Toruniu zima w tym roku nie dopisała…

Później były Walentynki, które postanowiliśmy spędzić we trójkę w domu – ot, taka odmiana od codziennego pędu. Tak więc o ile w zeszłym roku było z przytupem (bo Walentynki zorganizowało nam Cinema City), o tyle teraz postawiliśmy na minimalizm, a równowaga w przyrodzie została zachowana :)

Poza tym w lutym udało mi się w końcu spotkać z Ulą, Pauliną i Martyną. Standardowo odwiedziłyśmy Kuranty Bistro, a do mnie wróciły wspomnienia sprzed prawie 2 lat (bo właśnie przed wejściem do tego lokalu spotkałam kiedyś cygankę, która jak się później okazało – przepowiedziała mi przyszłość).

Hot news!

W minionym miesiącu rozważaliśmy wywrócenie swojego życie do góry nogami i przeprowadzkę do Warszawy. Teraz mogę już napisać o tym na blogu, bo osobiście powiadomiliśmy o naszych planach wszystkich tych, którzy powinni o nich wiedzieć. Tak więc godzinami oglądaliśmy mieszkania do wynajęcia w Toruniu i w Warszawie, podliczaliśmy koszty życia w obu tych miastach oraz nasze potencjalne zarobki. Jaka decyzja została podjęta? Ha, tego dowiecie się w podsumowaniu marca, bo właśnie w tym miesiącu klamka zapadła i ustaliliśmy, że… (nie, nie będzie spojlera :) )

Zdjęcia z Frontu Domowego

Życiowe rewolucje nie sprzyjają blogowaniu i wrzucaniu fotek na instagrama. Przyznam szczerze, że po odpaleniu galerii w telefonie pomyślałam, że kijowa ze mnie blogerka skoro przez cały miesiąc zrobiłam tylko kilka zdjęć. Pod tym względem nawet zakup statywu okazał się słabą motywacją…

miesiąc

Nowość w mojej kolekcji kubków / Marzenia  nic nie kosztują / Zima na Mazowszu / Gdy nie ma w domu dzieci…


Wołały do mnie „zjedz mnie!”, więc uległam :)

Potwierdzone naukowo!

A w głośnikach gra…

Pod względem muzycznym był to miesiąc na wypasie. Na nowo odkryłam urok korzystania ze słuchawek w komunikacji miejskiej i godzinami mogłam słuchać trzech piosenek (powiedziałabym nawet, że do znudzenia, ale kurczę… jeszcze nie mam ich dość). Dlatego też nie ograniczę się do jednej pozycji i tym razem polecę Wam swoje prywatne „TOP 3” (kolejność przypadkowa, chociaż do ostatniego numeru mam największy sentyment):



A Wam jak minął luty?

Podobało się? Podaj dalej: