wrzesień

Wrzesień w obiektywie

Tegoroczny wrzesień dał mi ostro popalić… Próba ogarnięcia nowej (szkolnej) rzeczywistości odbiła się na moim zdrowiu i o ile pierwszą połowę miesiąca padałam na twarz z przemęczenia, o tyle przez drugą połowę męczyły mnie zawroty głowy i problemy żołądkowe. Generalnie byłam więc nie do życia i całymi dniami zalegałam na kanapie (w praktyce to te „całe dnie” trwały max. dwie godziny pomiędzy powrotem z pracy, a położeniem się spać).

Wrzesień we wspomnieniach

Otwarcie przyznaję się do tego, że w związku z rozpoczęciem przez eM nauki w nowej szkole, ja sama panikowałam bardziej od niego. Młody stwierdził, że co ma być to będzie, a ze starymi kolegami wciąż może przecież rozmawiać na Skypie. Co do samej szkoły – jest kilka rzeczy, które mi się w niej nie podobają, ale winna jest temu bardziej reforma edukacji niż szkoła sama w sobie (przy okazji przypominam, że jakiś czas temu porównałam na blogu obie szkoły).


Sporym przeżyciem byłam dla nas na pewno pierwsza samodzielna wycieczka eM. Dzieć wyjeżdżał do tej pory albo ze mną albo z kimś z rodziny, a tym razem został jednak rzucony na głęboką wodę i wyruszył na kilkudniowy wyjazd organizowany przez szkołę. Dodam, że wyjechał praktycznie tuż po rozpoczęciu roku szkolnego, gdzie nie znał jeszcze ani nauczycieli, ani nowych kolegów, więc jestem z niego bardzo dumna, że się na to zdecydował. A gdybyście zastanawiali się kiedyś ile ubrań spakować dziecku na 5-dniowym wyjazd to powiem Wam, że na spokojnie wystarczy jedna para majtek, jedna para skarpet, 3 koszulki i 2 pary spodni (warto spakować to w tytanową walizkę, bo zwykła może wrócić z nieuleczalną kontuzją).


Inne interesujące wydarzenie z września? Hmmm, może otwarcie Galerii Północnej, która mnie ewidentnie nie lubi?

Poszliśmy wczoraj wieczorem zobaczyć jak wygląda Galeria Północna. Zaparkowaliśmy na poziomie 3, więc aby dostać się do…

Opublikowany przez Front Domowy na 14 września 2017

 

 

Druga wizyta w Galeria Północna wcale nie przekonała mnie do kolejnych zakupów w tym miejscu… Dokładnie 55 minut (z zegarkiem w ręku) zajęło nam wyjechanie z parkingu.

Jak myślicie, do trzech razy sztuka?

Opublikowany przez Front Domowy na 16 września 2017

 

Kolejne wizyty były bardziej sympatyczne, chociaż z drugiej strony – dzięki Orange mój telefon porzucił status lokalnego patrioty i nie dość, że naprawili w nim ładowanie (ponoć im się udało, ale nie wiem, bo nie próbowałam go naładować innym prądem niż ten warszawski), to jeszcze odesłali go do salonu w Łomiankach (why?!). Ot, taki się z niego zrobił podróżnik!

No i bardzo, ale to bardzo nie podoba mi się to, że w tutejszej Kuchni Marche nie mają mojej ukochanej kaszy po turecku (a w Galerii Wileńskiej jest!). Jak żyć?!


A skoro już mowa o galeriach handlowych i zakupach… Zakochałam się w możliwości robienia zakupów online i zamawiania ich z dostawą do domu. W Toruniu czekałam ponad rok aż Tesco łaskawie doda mój adres do swojej bazy (kazali zamawiać na adres sąsiada), a tutaj – pełna rozpusta!

Szczególnie upodobałam sobie portal Szopi.pl (w skrócie – wybieram tam interesujące mnie produkty i sklepy, a szoper na moje zlecenie jedzie do sklepu i dokonuje transakcji), który dowozi zakupy m.in. z… uwaga, uwaga… Biedronki!!! Biorąc pod uwagę, że na naszym osiedlu takowa dopiera się buduje to jest to dla mnie bardzo wygodne rozwiązanie: leżę na kanapie, wymyślam, za którymi produktami z Biedry tęsknię, a po godzinie mam je już w domu. Co więcej – ostatnio obsługiwał mnie bardzo miły pan, który na widok śpiącego na moich rękach kota (ulubiona pozycja (ko)córki) zaproponował, że zaniesie mi zakupy do kuchni, żebym nie musiała budzić Pusi :)

Gdybyście chcieli przetestować działanie Szopi.pl to zachęcam do rejestracji z poniższego linku – wówczas i Wy, i ja dostaniemy możliwość zrobienia zakupów z dostawą za free:

SZOPI.PL – bezpłatna dostawa

Uprzedzając Wasze pytania – wpis nie jest w żaden sposób sponsorowany przez Szopi, po prostu podbili moje serce szoperem niechcącym obudzić kota, a i darmowa dostawa każdemu się przyda, co nie?


Jaki był wrzesień w sprawach prywatnych? Przede wszystkim cieszę się, że pomimo przeprowadzki wciąż udaje nam się utrzymywać kontakt z przyjaciółmi z Torunia. Jakby nie patrzeć to w tym miesiącu udało nam się powitać na świecie dwójkę dzieci oraz osobiście życzyć szczęścia pewnej młodej parze :)

Prawda jest jednak taka, że na co dzień bardzo brakuje mi spotkań ze znajomymi i strasznie ubolewam, że na co dzień nie mam nikogo z kim mogłabym umówić się na kawę i miło spędzić czas :(

Wrzesień na ekranie

Wczoraj wieczorem razem z M. wybraliśmy się do kina na „Botoks” (ciekawostka: ceny w multipleksach nas lekko zszkowały, więc wybraliśmy kameralne kino… z biletami po 15 zł i prawie pustą salą kinową).

„Botoks” nie jest arcydziełem, ale też kompletnie nie ogarniam fali krytyki, którą został on zalany. Reżyserowi zarzuca się, że przedstawił w złym świetle lekarzy i farmacetów oraz to, że po obejrzeniu filmu ludzie będą mieli teraz odrealniony obraz służby zdrowia. Serio?

botoks

Na początku „Botoksu” pojawił się napis, że jest on „inspirowany prawdziwymi wydarzeniami”. Inspirowany! Idąc do kina nie oczekiwałam, że zobaczę tam dokument. Poza tym kompletnie nie rozumiem zarzutów dotyczących tego, że Vega swoim filmem wmawia widzom, że szpitale są siedliskiem patologii. Wiecie, to trochę tak, jakbym po obejrzeniu „Ptaków” Hitchcocka uciekała z krzykiem na widok każdego wróbla napotkanego na swojej drodze… Mam też wrażenie, że jak w kinie puszczają filmy o złych i brutalnych policjantach to jest ok, ale jak tylko głównymi bohaterami są lekarze to nagle wszyscy są na nie. Lekka hipokryzja, prawda?

Jak więc oceniam „Botoks”? Mi się podobało, ale powtarzam – wiedziałam, że nie idę do kina ani na film dokumentalny, ani na film ambitny. Moim zdaniem twórczość Vegi należy traktować z lekkim przymrużeniem oka i nie brać dosłownie tego, co widzimy na ekranie. A jeśli ktoś ma problemy z odróżnieniem fikcji od rzeczywistości to w trosce o własne zdrowie psychiczne powinien oglądać co najwyżej „Klan” (sad but true)…

Wrzesień w obiektywie

pusia front domowy

Girl power!

kasia front domowy

Przednia kamerko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w necie? ;)

pusia kot

Cat (spam) alert!

Wrzesień w słuchawkach

Bieda, bieda, bieda – tak w skrócie mogę opisać mój muzyczny wrzesień. Nie było żadnej nowej piosenki, która podbiłaby moje serce na tyle, abym mogła słuchać jej non stop. Głównie sięgałam po sprawdzone kawałki, które znajdziecie w poprzednich wpisach z cyklu „miesiąc w obiektywie”, ale kilka razy zdarzyło mi się też sięgnąć po coś, co ostatni raz słuchałam lata temu…

A Wam jak minął wrzesień?

Podobało się? Podaj dalej: