kody rabatowe na fb

Kody rabatowe na FB – czy to się opłaca?

W dzisiejszym wpisie mam dla Was pewien smaczek dotyczący sklepów internetowych, które na FB oferują kody rabatowe umożliwiające zakup pewnych produktów za 0 zł.

Przykład:

oferta

Zasady są proste – oznaczasz w komentarzach znajomych, a sklep wysyła do Ciebie pierścionek jedynie za koszty wysyłki (19,99 zł). Wszystko super, ale… jeśli się dokładnie wczytasz w zasady wysyłki to okazuje się, że czas dostawy może wynieść do 60 dni roboczych. Brzmi trochę jak Aliexpress, prawda?

aliexpress

No właśnie… Ten sam pierścionek na Aliexpress kosztuje 1,59 $, czyli około 6 złotych, a dostawa jest za free. Łatwo więc obliczyć ile firma zarabia na pośrednictwie sprzedaży „bezpłatnych produktów”… Jeszcze raz zerknijcie na pierwszy screen – ponad 3700 komentarzy, a przynajmniej połowa z nich od osób, które lada moment zapłacą 20 zł za coś, jest warte mniej niż 1/3 tej kwoty!

Obserwuję ten sklep od jakiegoś czasu i mogę Wam powiedzieć, że akurat pierścionek to tylko jeden z ich promocyjnych produktów – były już m.in. darmowe bransoletki, zegarki… Do tego co i rusz kuszą przecenami o kilkadziesiąt procent i np. naszyjnik zamiast 130 zł kosztuje 50 zł. Domyślam się więc, że codziennie dostają sporo zamówień, na których zarabiają miliony monet.

Do tego weźcie pod uwagę, że oznaczając w komentarzach swoich znajomych kliencie robią im bezpłatną reklamę. Być może Wasza koleżanka, kuzynka albo sąsiadka zachęcona wejdzie na stronę sklepu, a tam ceny produktów kształtują się na poziomie od kilkudziesięciu do kilkuset złotych, więc ktoś niejako „dzięki Wam” może zapłacić właśnie tyle za produkty warte maksymalnie kilka dolarów!

Czy takie działania są legalne?

Jeśli wczytacie się w regulamin sklepu to znajdziecie tam informację, że „XYZ jest platformą dropshippingową umożliwiającą Klientowi zawarcie Umowy Pośrednictwa w zawarciu Umowy Sprzedaży Produktu. Usługa Sklepu jest wykonywana odpłatnie przez Usługodawcę i polega ona na zawarciu Umowy Sprzedaży ze Sprzedawcą w imieniu i na rzecz Klienta Produktu prezentowanego na stronach XYZ. Sama Umowa Sprzedaży zawierana jest przez Klienta ze Sprzedawcą i przez niego jest wykonywana. Sprzedawca jest podmiotem trzecim w stosunku do Usługodawcy. Usługodawca jest odpowiedzialny za wykonanie Umowy Pośrednictwa.”

Wniosek z tego taki, że to, co Wy płacicie sklepowi jest tylko i wyłącznie opłatą za pośrednictwo sprzedaży. Sprzedawcą jest w tym przypadku jakiś chiński majfrend – podmiot, u którego w Waszym imieniu są zamawiane produkty. A wszystko to bo Ciebie kocham w majestacie prawa, bo przecież składając zamówienie potwierdzacie, że zgadzacie się z regulaminem sklepu, a w nim nikt Was nie wprowadza w błąd.

Zachęcam do zastanowienia się czy taka „wyjątkowa oferta” na pewno jest warta skorzystania? Dla mnie kalkulacja jest prosta – za trzy pierścionki z Aliexpress zapłacę mniej niż za zamówienie jednego „bezpłatnego” ze strony sklepu ;)


Na ogół nie namawiam Was jakoś specjalnie do udostępniania moich wpisów. Jednak gdybyście tym razem zrobili wyjątek to jest szansa, że mój wpis zauważy ktoś z Waszych znajomych i w ten sposób trzy razy zastanowi się zanim złoży zamówienie w takim sklepie.

P.S. Dla zainteresowanych podobną tematyką mam też wpis o konkursach organizowanych na Facebooku.

Podobało się? Podaj dalej: