Jedynakiem być…

W poprzednim tygodniu narzekałam, że w ogóle nie mam czasu dla Mateusza… W tym tygodniu (poza pracą) miałam czas tylko dla niego i stąd wzięła się moja nieobecność na blogu :) Dopiero wczoraj uświadomiłam sobie, że przez tyle dni nic nie pisałam i sama byłam w szoku jak to się stało!

Ostatnie dni mijały nam baaardzo aktywnie. Po pracy jechałam po małego do przedszkola, a potem wspólnie spędzaliśmy czas. Jednego dnia odwiedziliśmy trzy kolejne biblioteki, innego dnia wybraliśmy się na starówkę i w odwiedziny do cioci… A potem zmęczeni wracaliśmy do domu i od razu trzeba było zjeść kolację i iść spać, aby zregenerować siły :)

em

I tak oto po dwóch tygodniach wracania do domu tylko na noc doszłam do wniosku, że cieszę się, że mam już takie duże dziecko. Bo nie wyobrażam sobie, że na zostanie mamą miałabym się zdecydować w sytuacji, gdybym musiała pracować na zmiany, czyli tak jak teraz. Zwłaszcza, gdybym zaraz po urlopie macierzyńskim MUSIAŁA wrócić do pracy i o regularnym widywaniu swojego malucha mogłabym zapomnieć…

Kiedyś byłam przekonana, że będę miała przynajmniej trójkę dzieci. Teraz wiem, że na jednym się skończy, chociaż trudno mi się pogodzić z myślą, że Mateusz będzie jedynakiem. Sama nie mam rodzeństwa i wiem, że to wcale nie jest fajne. Moja mama miała trzech braci i dwie siostry, mój tata – dwie siostry. Do dziś zazdroszczę im, że zawsze mogli liczyć na swoje rodzeństwo. Zazdroszczę mojej mamie chociażby tego, że ma z kim pogadać na co dzień przez telefon, że ma z kim wymieniać się przepisami, że ma kogo odwiedzać… Ja kiedyś zostanę sama z dzieckiem i będę musiała liczyć tylko na siebie, bo jednak moje kuzynostwo ma swoje życie i swoje sprawy. No i kuzyn czy kuzynka to nie jest to samo co brat czy siostra…

Podobało się? Podaj dalej: