Co z tą szkołą?

Co z tą szkołą? – podsumowanie

Dzieć od prawie trzech miesięcy jest uczniem szkoły podstawowej. Kiedy przypomnę sobie te wszystkie godziny spędzone na rozważaniach, do której szkoły mam go zapisać to robi mi się słabo (KLIK i KLIK). A zarazem jestem z siebie dumna, bo okazuje się, że… dokonałam dobrego wyboru.

O zaletach klasy integracyjnej pisałam już we wrześniu.

A co jeśli chodzi o szkołę w ogóle?

Nie spotkałam się tam z traktowaniem uczniów albo rodziców jako zła koniecznego (no dobra, raz się zdarzyło, że pani ze świetlicy była przerażona faktem, że eM siedział w szkole od 7 do 17 – uroki pracy w innej części miasta i konieczność dojazdów komunikacją miejską). Nasza szkoła jest faktycznie DLA uczniów. Za każdym razem gdy coś próbuję załatwić to widzę, że pracownicy szkoły we wszystkim starają się pomóc.

Nie miałam możliwości, aby wykupić obiady w wyznaczonych godzinach – zrobiła to dla mnie pani ze świetlicy. Mateusz miał do wyleczenia zęby przed wizytą u ortodonty – w ciągu 1,5 miesiąca zaliczyliśmy 5 wizyt w szkolnym gabinecie stomatologicznym, co więcej – samemu wybierając ich terminy. Do tego pani woźna za każdym razem przed wyjściem ze szkoły zwraca uwagę na to czy dzieci są ciepło ubrane (nawet jeśli idą z rodzicami hihihi). Dla porównania – w przedszkolu eM nieraz wychodził na plac zabaw bez szalika i w rozpiętej kurtce, bo nikt go nie dopilnował. Niby mała rzecz, a jednak od września Mateusz był chory tylko dwukrotnie (raz tydzień , a drugi raz – 2 dni), a przecież w przedszkolu chorował non stop… Zbieg okoliczności…?

Co z tą szkołą?

Poza tym podoba mi się to, że od poniedziałku do piątku dzieci kończą lekcje zawsze o tej samej godzinie. Po lekcjach (przez 4 dni w tygodniu) mogą brać udział w kilkudziesięciu (!) kołach zainteresowań – eM zapisał się na kółko przyrodnicze, zajęcia z hula-hop i zabawy ruchowe.

I na koniec – szkoła jest duża (podstawówka + gimnazjum) i strasznie bałam się tego, że eM będzie tam jednym z wielu anonimowych uczniów. Nie doceniłam swojego syna – po tygodniu w szkole znali go wszyscy :P

Każdego dnia widzę ile dobrego dała Mateuszowi ta szkoła i wiem, że podjęłam dobrą decyzję. eM jest coraz bardziej samodzielny, wiedzę chłonie niczym gąbka (w dzienniku same 5, 6 i… uwagi za gadulstwo; swoją drogą – dziwi to kogoś?) i zaskakuje mnie swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi świata („Wiesz mamo, ja się uczę nie dla nagród… Ja po prostu wiem, że nauka to potęgi klucz”).


P.S. Po raz pierwszy w życiu spotkałam się z zebraniami integracyjnymi dla rodziców. Kawa, ciasto i pogaduchy, aby się lepiej poznać. I pomyśleć, że takie cuda dzieją się w zwykłej szkole :)

Podobało się? Podaj dalej: