Sorry, ale NIE LUBIĘ zimy

Ostatni tydzień dał mi w kość. Standardowo główną przyczyną była praca (ach, te kilkunastogodzinne nieobecności w domu), do tego ogarnianie notatek do zbliżających się dwóch ostatnich egzaminów w tym semestrze… No i zimowe przesilenie.

Nie lubię zimy, śniegu, mrozów i ślizgawicy. Najchętniej zagrzebałabym się pod kołdrą i nie wychodziła stamtąd przynajmniej do marca. Zwłaszcza teraz, kiedy termometr pokazuje nawet i -20 stopni, a porządne ogrzanie naszego domu graniczy z cudem. W dzień mieliśmy marne 13 stopni, w nocy poniżej 10. Nic tylko się hartować :P

zima

W takie dni zazdroszczę wszystkim tym, którzy mieszkają w blokach. Serio! Może i trzeba zapłacić czynsz itd., ale z drugiej strony jest łatwiej wszystko zorganizować. Nie trzeba latać tam i z powrotem z wiadrami węgla, martwić się tym, że w domu nikogo od rana nie ma, więc nie ma komu palić w piecu… Do tego te masakryczne koszty ogrzania domu… Niby duży nie jest (dwa pokoje, kuchnia i łazienka), ale swoje robi brak ocieplenia i to, że piec ma już swoje lata… I tak co miesiąc trzeba liczyć się z wydatkiem około 600 zł na opał (co nie zmienia faktu, że przy mrozach w domu dalej jest te 13 stopni…).

Dziś sobie ponarzekam, a jutro będzie już konkretnie (i na temat).

Tymczasem trzymajcie za mnie kciuki – w poniedziałek z samego rana składam w pracy oficjalne wypowiedzenie…

Podobało się? Podaj dalej: