ranczo

„Ranczo” – książka / serial / recenzja

Na samym początku przyznam się bez bicia, że serial „Ranczo” oglądałam raczej wyrywkowo… Praca na zmiany robiła swoje, a poza tym jestem typem człowieka, który nawet jeśli ma wolną chwilę w ciągu dnia to woli posiedzieć przy komputerze (słit focie na fejsa same się nie wstawią!).

Mimo wszystko jakieś tam pojęcie o serialu miałam (obejrzałam przynajmniej kilkanaście odcinków, co prawda nie chronologicznie, ale jednak), więc nic dziwnego, że rozpoczynając maraton z książkami otrzymanymi na „Blogowym WOW” sięgnęłam najpierw po „Ranczo”.

ranczo

I tutaj mała dygresja – w kwietniu kupiłam książkę „Niania. Pamiętnik Frani Maj” i kompletnie się załamałam. Gorzej napisanej książki w życiu nie widziałam i chociaż zdaję sobie sprawę, że serialowa niania nie grzeszyła inteligencją, to jednak nie jestem w stanie zrozumieć jak można sprzedawać ludziom takie brednie… :P

Wracając jednak do tytułowego „Rancza” – już po kilku pierwszych stronach odetchnęłam z ulgą. Powieść jest dość wiernym odzwierciedleniem serialu, sporo sytuacji pamiętam akurat z tych odcinków, które oglądałam. Poza tym dobrze się ją czyta, nie raz uśmiechałam się pod nosem czytając o perypetiach bohaterów książki. Minusy? Moim zdaniem serial był bardziej zabawny od książki, ale to już tylko i wyłącznie zasługa aktorów, którzy po prostu świetnie odgrywali swoje role. W książce same dialogi czasem bywają, niestety, bez polotu, brakuje im tej iskry, którą dodawała gra aktorska (zwłaszcza w przypadku wójta i księdza, czyli Cezarego Żaka występującego w podwójnej roli).

„Oto powieść o przygodach mieszkańców Wilkowyj! Co może wyjść ze zderzenia amerykańskiego optymizmu z mentalnością mieszkańców typowej polskiej wsi? Mnóstwo nieporozumień, salwy śmiechu, a przy odrobinie szczęścia także romantyczne uczucie! Ranczo to zabawna historia Amerykanki Lucy, która zamieszkała w odziedziczonym po babci zrujnowanym dworku i próbuje przystosować się do życia na polskiej wsi, a raczej… dostosowuje wieś do swojej filozofii życiowej.”

Wydawnictwo Literackie

Generalnie na pewno jeszcze nie raz sięgnę po „Ranczo”, bo przypomnienie sobie perypetii Lucy jest idealnym sposobem na poprawę humoru :) Swoją drogą – książki kupuję bardzo rzadko, ale gdyby tylko wydano kolejną część „Rancza” to zdecydowanie pognałabym po nią do księgarni!

Podobało się? Podaj dalej: