nie zostanę blogerką modową

5 powodów, dla których nie zostanę blogerką modową

W piątek wyjazd, a z racji tego, że wtorek miałam wolny, to postanowiłam wybrać się na zakupy. Wychodząc z domu rano żartowałam nawet, że wrócę do domu w porze obiadowej… I pomyliłam się tylko troszkę, bo wróciłam doczołgałam się do domu na kolację :P

7 godzin zakupów to dla mnie katorga. Nigdy w życiu nie bolał mnie tak kręgosłup ani nogi, do tego byłam głodna, spragniona i lekko zmoczona (tak, akurat wtedy musiała nadejść ulewa). Nawet nie mogę powiedzieć, że zakupy się udały, bo… kupiłam tylko buty i biustonosz (zupełnie jakbym planowała pokazywać komuś cycki pfff :P ). Widziałam co prawda masę pięknych sukienek, ale były albo czarne (taki kolor na wesele? no way!), albo długie do ziemi (nie moja bajka), albo… za małe w biuście. Przyzwyczaiłam się do tego, że mam zbyt szerokie biodra, a tu niespodzianka – w biodrach i na brzuchu wszystko ok, a w biuście kiecki za małe o rozmiar albo i dwa. Tak więc: oddam cycki w dobre ręce, ktoś zainteresowany? :)

musisz

Przy okazji naszło mnie na pewne przemyślenia… Efektem jest lista 5 powodów, dla których raczej* nie zostanę blogerką modową:

1. Nie noszę rozmiaru 36… ani nawet 38.

Są ludzie stworzeni do bycia zwiewnymi nimfami, i tacy, którym bliżej do słonia. Od zawsze zmagam się z nadwagą, generalnie staram cię coś z tym zrobić, ale z drugiej strony – nie nadaję się do życia o listku sałaty i dwóch litrach wody dziennie. Jestem też zbyt leniwa (a może raczej zapracowana?) na gimnastykę w domu. Ale póki MNIE SAMEJ TO NIE PRZESZKADZA (i mam odwagę patrzeć w lustro) to… nie widzę powodu, dla którego miałabym na siłę wmawiać sobie, że jestem nieszczęśliwa i że jestem nikim. A jak ktoś inny ma z tym problem, to… polecam popatrzeć w drugą stronę, a tu na blogu albo na faceboku wcisnąć taki magiczny krzyżyk w przeglądarce ;)


2. Nie znam się na modzie.

Moda to dla mnie abstrakcja. Przy kupowaniu ciuchów zastanawiam się nad ich funkcjonalnością, tym jak na mnie leżą i przede wszystkim ile kosztują. Nie jestem Synusiem eM, aby wybrzydzać, że bluzka ma zły odcień, a spodnie nie są już hitem sezonu (wychowałam potwora!) ;)


3. Męczą mnie shoppingi i wyprzedaże

Nie kręci mnie bieganie po sklepach z ciuchami (no chyba, że to ubrania dla dzieci albo SH) – wolę popatrzeć na pralki, smartfony, laptopy albo lodówki. Po co marnować energię na to, aby obejść X sklepów i na koniec wydać grubą kasę na kawałek materiału? Wolę zabrać eM na spacer i na lody :) Poza tym, gdy widzę te tłumy bijące się o przecenione szmatki to robi mi się słabo… I nie zrozumcie mnie źle – ja nie potępiam emocjonowania się zakupami, tylko podziwiam ludzi za to, że im się w ogóle chce :D


4. Buty to złooo.

Na co zwracacie uwagę idąc do sklepu obuwniczego? Ja patrzę na cenę – ma być tanio, gdyż na pamiątkę pewnej historii z gipsem w tle, wykrzywiam jedną stopę do tego stopnia, że jeszcze żadne buty (nawet te drogie) nie przetrwały u mnie dłużej niż jeden sezon. Do tego idealne buty muszą mieć określonej grubości podeszwę z odpornego na ślizganie się materiału oraz odpowiednio głęboki i nieścieralny wzór na podeszwie(!). Powinny też mieć dobrze wyprofilowaną wkładkę, mocne szwy i ładny kolor :D Chyba nikogo już nie zdziwi fakt, że w swojej szafie nie mam nigdy więcej niż 5 par butów na raz (wliczając w to buty zimowe i klapki)? I jak w takich warunkach tworzyć stylizacje? :D


5. Nie lubię sterczeć godzinami przed lustrem.

Jak mi się nie chce to nie bawię się w regulowanie brwi, depilację nóg, nakładanie pięciu warstw makijażu i układanie włosów. Zdecydowanie wolę się wyspać, bo akurat sen to u mnie towar deficytowy… Nie wyobrażam sobie wyjścia do ludzi w tłustych włosach czy z futrem na nogach (bogu dzięki za spodnie!), bo sama takich widoków nie lubię, ale bez przesady! Jeśli mam do wyboru jechać do kosmetyczki i stracić na to dwie godziny (inna sprawa, że nie znam salonów otwartych przed 7 rano i po 22, a tylko wtedy mam ostatnimi czasy wolną chwilę), to moim priorytetem jest jednak spędzenie więcej czasu z dzieckiem lub spotkanie z koleżanką, którą widuję raz w miesiącu. Wolę żyć tak, aby czuć się szczęśliwą, a nie żeby ładnie wyglądać na zdjęciach. Poza tym wspomnień nikt mi nie odbierze, a uroda… bywa ulotna ;)


Na koniec raz jeszcze wyjaśnię – nie potępiam ludzi, dla których moda i wygląd są bardzo ważne. Wręcz podziwiam ich, że im się chce i że potrafią być w tym inspiracją dla innych. Każdy jest kowalem własnego losu i ma własne priorytety. Jedni nie czują się ze sobą dobrze, kiedy wyglądają niekorzystnie, innym wisi to i powiewa.

Nie zamierzam spędzać czasu na wpatrywaniu się w lustro i wylewaniu łez, bo nie wyglądam jak miss świata. Nie chcę wmawiać sobie, że jestem nikim, bo mam pryszcza na czole, krzaczaste brwi i rozmiar większy niż 40. Skupiam się na rozwiązywaniu swoich problemów, a nie na wyszukiwaniu kolejnych na siłę :)

*Nie wykluczam, że za dzień, tydzień, miesiąc czy nawet rok zmienię zdanie. Kto wie – może prosto z siłowni pognam na wyprzedaże do Zary i opiszę na blogu swój outfit? Jeśli nadszedłby dzień, w którym przejęłabym się swoim wyglądem i uznałabym, że nakładanie fluidu sprawia mi przyjemność, a regulacja brwi to czysta rozkosz, to po prostu zmieniłabym swoje podejście do sprawy o 180 stopni. Bo najważniejsze jest życie w zgodzie ze samym sobą, a nie przejmowanie się tym, co myślą o mnie inni.

Podobało się? Podaj dalej: