Wiecie co oznacza dzisiejsza data? Ano to, że pora na 10. (!) w historii tego bloga wpis z podsumowaniem minionego roku (a przy okazji – z podsumowaniem grudnia, bo w tym miesiącu nie działo się u nas zbyt wiele).
Jaki był rok 2018?
Słodko-gorzki i przede wszystkim – bardzo samotny. Ta samotność zaczęła dawać mi się we znaki już pod koniec zeszłego roku, ale z czasem jest coraz gorzej i gorzej… Szczególnie odczułam to w grudniu, kiedy kontuzja kolana zamknęła mnie w czterech ścianach mieszkania i praktycznie przestałam widywać innych ludzi niż eM, M. i lekarze…
Z drugiej strony (wszak nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło) – w tym trudnym czasie przekonałam się, że na moich chłopaków mogę zawsze liczyć. Na mojego narzeczonego, jakby nie patrzeć, spadła w tym czasie większość domowych obowiązków oraz przygotowanie świąt (żeby było zabawniej – w tym roku po raz pierwszy organizowaliśmy je u siebie). Z kolei eM stał się o wiele bardziej odpowiedzialny i gdyby nie jego pomoc to nie mam pojęcia jak radziłabym sobie wtedy, kiedy M. musiał wyjeżdżać poza Warszawę.
Słodko było również wtedy, kiedy do naszego domowego stadka dołączył Stefcio (takiego high needa wśród kotów to jeszcze nie widziałam) albo kiedy wyjechaliśmy na nasze pierwsze wspólne wakacje…
Można też powiedzieć, że prawie udało mi się zrealizować plany na ten rok – wakacje odhaczone, z językiem angielskim działam, z kursu na prawo jazdy został mi już tylko egzamin praktyczny (gdyby nie kontuzja to pewnie miałabym to już za sobą)…
W podsumowaniu roku 2018 nie mogę też zapomnieć o tych wszystkich świetnych miejscach, które odwiedziliśmy – eM wciąż wspomina nasz rodzinny wypad do escape roomu, a ja – wycieczkę na Pola Grunwaldzkie :)
Grudzień w obiektywie
Plany na 2019
Priorytetem na rok 2019 jest dla mnie stanięcie na nogi, i to dosłownie. Po kilku tygodniach na wózku i kuśtykaniu o kulach (bo chodzeniem tego nazwać nie można) marzy mi się długi spacer na własnych nogach. Mam nadzieję, że uda mi się to zrealizować najpóźniej na wiosnę, ale cóż… Póki co najważniejsze jest, abym mogła swobodnie poruszać się przynajmniej po mieszkaniu.
A skoro już o zdrowiu mowa… jak tylko będę w stanie samej jechać do lekarza to koniecznie muszę odhaczyć cytologię, usg piersi, badanie GDx i morfologię. W 2018 trochę sobie ten temat odpuściłam i ograniczyłam się tylko do ostatniej pozycji z listy, ale w nowym roku już tego błędu na pewno nie powtórzę!
Kolejnym planem do zrealizowania jest również dokończenie kursu na prawo jazdy. Uroczyście obiecuję sobie i Wam, że jak tylko wrócę do pełni sił to dokupię kilka dodatkowych godzin jazdy po mieście, a następnie zarejestruję się na egzamin. Nie wiem czy zdam, ale tym razem zamierzam przynajmniej wyjechać poza plac manewrowy…
Poza tym w 2019 roku nastąpi u mnie zmiana kodu na trójkę z przodu i szczerze mówiąc, wciąż tego nie ogarniam. Dopiero co obchodziłam dwudzieste urodziny, a tu lada moment stuknie mi trzydziestka… Biorąc pod uwagę wszystkie moje obawy i wątpliwości z tym związane to w nowym roku chciałabym w końcu poczuć wewnętrzny spokój i znaleźć swoje miejsce na ziemi.
Nie mogę też nie wspomnieć o tym, że w 2019 roku mój blog będzie obchodził swoje 10. urodziny! Kilka lat temu podjęłam decyzję, że nie chcę być blogerką na pełen etat i tego zamierzam się trzymać, ale nie wyobrażam sobie też zrezygnować z dalszego pisania… Tak czy inaczej w planach mam świętowanie i muszę jeszcze tylko pomyśleć w jaki sposób to ogarnąć… Mam na to czas do maja :)
Postanowienia noworoczne
Kompletnie sobie nie radzę z realizacją postanowień noworocznych, ale w tym roku zamierzam spróbować – a nuż się uda!
Po pierwsze – w 2019 roku chciałabym przeczytać co najmniej dwie książki tygodniowo. Wiem, że taka ilość szału nie robi, zwłaszcza w porównaniu z tym, że przed laty potrafiłam czytać po 5-6 książek tygodniowo… Brakuje mi jednak czytania i zagłębiania się w świecie fantazji, więc od stycznia zaczynam działać. Na dzień dobry na pewno sięgnę po którąś z moich ulubionych książek, do których wracałam w swoim życiu już kilkadziesiąt razy…
Po drugie – chcę więcej się ruszać. Nie mówię tu o siłowni, bo na to jeszcze długo będzie brakowało mi czasu i środków w domowym budżecie, ale chciałabym wrócić do treningów z callaneticsu. Do tego oczywiście regularne spacery i… tyle wystarczy. Przynajmniej na początek :)
A Wam jak minął rok 2018 i jakie macie plany na 2019?