Luty w obiektywie? Albo w rozsypce…

Pamiętacie, że od 1. stycznia staram się być zen i kipieć optymizmem? No to powiem Wam, że luty wystawił mnie na ciężką próbę. Ale po kolei…

Luty we wspomnieniach

Najpierw był moje przeboje z ZUSem i wstrzymanie wypłaty zasiłku chorobowego. I chociaż minął luty, to ja i tak nie dostałam kasy za chociażby jeden dzień mojego zwolnienia lekarskiego, na którym jestem od 3. grudnia… A zarówno wizyty lekarskie, badania jak i rehabilitację opłacam prywatnie, bo państwowo byłabym wciąż na etapie czekania na pierwsze badanie…

Na początku miesiąca była również zmywarka, która w środku nocy zrobiła “bum!” i przestała działać. Dodam, że wydarzyło się to tuż przed weekendem, na który miała przyjechać do nas rodzina M., a w mieszkaniu do dziś czuć smród spalonych przewodów.

Następnie zaszalał Stefan i zafundował mi gówniane Walentynki. Dopadła go biegunka, a kiedy zabrałam do łazienki kuwetę, żeby ją wyczyścić to stało się najgorsze – Stefan wskakując na umywalkę wystrzelił w kosmos całą kuwetę wraz z jej zawartością. Musiałam więc umyć siebie, kota oraz całą łazienkę (w tym również ściany i podłogę)…

Dzień później dla odmiany rozpadło nam się łóżko w sypialni… Wstałam rano do WC, wróciłam pod kołdrę i usłyszałam głośne “jeb!” – odpadła jedna ścianka ramy. Tak to jest, jak stawia się łóżko pod ścianą i jedną jego stronę eksploatuje się bardziej…

Myślicie, że to wszystko? To zdradzę jeszcze, że w ostatnią niedzielę lutego wyskoczyła mi rzepka z prawego kolana – scenariusz był podobny do tego w historii z łóżkiem, tyle, że tutaj po głośnym chrupnięciu upadłam na łóżko i popłakałam się z bólu… Siedzę więc dalej uziemiona w domu i teraz dla odmiany leczę oba kolana, a nie jedno…

Na dobicie w Tłusty Czwartek na stół operacyjny trafiła Pusia, która postanowiła pójść w ślady Leo z odkrywajacameryke.pl i zjadła coś, czego nie powinna. Usunięcie z jej jelita zaślepki meblowej kosztowało nas skromne 800 zł, a kolejne 200 zł – badania i wizyty u weterynarza mające na celu postawienie diagnozy…. Ale czego nie robi się dla członka rodziny?

Luty w kwestiach zdrowotnych

Moje lewe kolano wciąż nie wróciło do stanu używalności. W lutym odwiedziliśmy ortopedę w Opolu, który zasugerował natychmiastowe wdrożenie ostrej rehabilitacji, a następnie potwierdziliśmy to z moją lekarką i zaczęłam działać. Dwa zabiegi dziennie, do tego ćwiczenia przez co najmniej 40 minut w przychodni rehabilitacyjnej i ćwiczenia w domu. Po tygodniu postęp był spory, no ale… Z uszkodzonymi dwoma kolanami nie dałam rady kontynuować rehabilitacji i następne 7 dni spędziłam w domu. Co będzie dalej? Nie wiem, w przyszłym tygodniu mam wizytę u ortopedy i wtedy pewnie będziemy nad tym myśleć. Na pewno po weekendzie chciałabym wrócić na rehabilitację (przynajmniej na same zabiegi), ale nie wiem czy dam radę… Lewe kolano znowu boli i puchnie, do tego prawe nie jest już tak stabilne jak było i chrupie przy każdym ruchu. Coś czuję, że z kulami przyjdzie mi się rozstać dopiero za kilka miesięcy… O ile w ogóle…

Luty na YT

W lutym odkryłam kanał “Mama Lama” i… przepadłam. W tydzień obejrzałam wszystkie odcinki i z wypiekami na twarzy czekam na kolejne.

Muzycznie za to uzależniłam się od kawałka “Układanka” – szczególnie bliska jest mi druga zwrotka ;)

Luty w obiektywie

Siedzenie w domu jakoś nie sprzyja robieniu zdjęć, a poza tym ten miesiąc jest tak zły, że chyba nie chciałabym wracać do niego wspomnieniami… Coś tam jednak udało mi się uchwycić telefonem.

luty w obiektywie

koty

I wiadomo kto u nas rządzi…

P.S. Czy widzicie tę słodką odznakę „dzielny pacjent”? To już drugie ubranko w kolekcji Pusi… i mam nadzieję, że ostatnie!

A Wam jak minął luty?

Podobało się? Podaj dalej: