hejt od pierwszego wejrzenia

Hejt od pierwszego wejrzenia

Od pierwszego sezonu jestem fanką programu “Ślub od pierwszego wejrzenia”. Większość z Was pewnie go kojarzy – eksperci spośród zgłoszeń wybierają trzy kobiety i trzech mężczyzn, których łączą w pary. Uczestnicy spotykają się przed ołtarzem, biorą ślub, a potem mają miesiąc na podjęcie decyzji czy zostają w małżeństwie, czy decydują się na rozwód.

Praktycznie w każdym sezonie miałam ulubioną parę, której kibicowałam, wielu uczestników do dziś darzę sympatią i śledzę ich dalsze losy na instagramie, no ale umówmy się – nie każdą postać z TV się lubi. I właśnie o tym będzie dzisiejszy post…

Hejt od pierwszego wejrzenia

Przez ostatne dwa tygodnie z lekkim niedowierzaniem czytałam opinie widzów dotyczącego jednego z uczestników 4. sezonu. Bo wiecie – napisanie w necie, że ktoś postąpił głupio to jedno, a życzenia śmierci, obrzucanie epitetami i wylewanie hektolitrów szamba na kogoś, kogo zna się tylko z programu telewizyjnego to drugie…

Może i występ przed kamerami czyni z nas osoby publiczne, ale mimo wszystko – nie jestem w stanie pojąć jak łatwo przychodzi innym niszczenie drugiego człowieka i mieszanie go z błotem… Milczeniem pominę groźby karalne kierowane w stronę ciężarnej partnerki, która ani razu nie pokazała się na ekranie i życzenie jej poronienia albo śmierci dziecka. Zwłaszcza, że robiły to głównie inne kobiety, które na zdjęciach profilowych miały ustawione fotki swojej rodziny.

Coraz częściej zdarza mi się spędzać czas offline, bo ilość hejtu w internecie bywa przytłaczająca, nawet jeśli nie jest on kierowany w moją stronę. Jeszcze kilka lat temu nie ruszało mnie to aż tak, ale teraz, kiedy z sieci korzysta również mój syn, przeraża mnie myśl, że prędzej czy później i on będzie miał z tym styczność.

Internet jest świetnym miejscem do wymiany informacji i opinii, ale nie można w tym wszystkim zapominać o szacunku do drugiej osoby. Poza tym to, co w sieci podpisuję swoim imieniem i nazwiskiem (czy nawet na pozór anonimowym nickiem) świadczy tylko i wyłącznie o mnie, a moja wolność słowa kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.

Proste, prawda?

Podobało się? Podaj dalej: