Dzień Matki
Dzień Matki. Niby moje święto, a ja wciąż nie dowierzam, że to już. Przecież dopiero co sama obchodziłam Dzień Dziecka ciesząc się z prezentów od rodziców, a tu nagle zmiana ról
Dzień Matki. Niby moje święto, a ja wciąż nie dowierzam, że to już. Przecież dopiero co sama obchodziłam Dzień Dziecka ciesząc się z prezentów od rodziców, a tu nagle zmiana ról
…czyli o tym jak i dlaczego kobiety wrabiają facetów w dziecko.
Za każdym razem, gdy otwarcie mówię lub piszę o tym, że podjęłam świadomą decyzję o urodzeniu i wychowaniu swojego nieplanowanego (!) dziecka pojawiają się głosy oburzenia. Bo przecież nie miałam innego wyjścia, więc o co mi chodzi?
Myślę, że większość z Was (tak jak i ja) chociaż raz w swoim życiu kupiła coś na kredyt – telewizor, meble, samochód, mieszkanie… Decydujemy się na takie rozwiązanie, ponieważ czegoś bardzo potrzebujemy/chcemy, a nie stać nas na taki jednorazowy wydatek
Kiedy zostałam matką, moi rówieśnicy nie mieli jeszcze żadnych obowiązków poza nauką w szkole. Teraz – w porównaniu z koleżankami, które DOPIERO zakładają rodziny – czuję się jakbym była od nich starsza co najmniej o kilkanaście lat.
Wiecie już, że lubię błądzić w internecie. Takie wędrówki bywają bardzo inspirujące, zresztą na podstawie komentarzy (i tych internetowych, i tych usłyszanych w realu) powstał poniższy tekst, który jest odpowiedzią na pytanie: Czego nie wypada matce?
Uwielbiam czytać anonimowe komentarze na różnych portalach. Staram się zrozumieć po co ktoś poświęca tyle swojego czasu i energii na pisanie czegoś, co tak naprawdę źle świadczy tylko i wyłącznie o nim samym, ale… nie umiem.
Na początku był chaos. A w tym chaosie ja – siedemnastolatka z niemowlakiem na ręku i milionem wątpliwości.
Drogi Synu! Jesteś już uczniem III klasy i dobrze wiesz jak to jest, kiedy wyrywam kolejną kartkę z kalendarza i po sierpniu nadchodzi wrzesień. To może oznaczać tylko jedno – rozpoczęcie roku szkolnego i powrót do codziennej monotonii.
Usiądź. Zamknij oczy. Wyobraź sobie szczęście. A teraz powiedz, co widzisz i… narysuj to.
Dziesięć lat temu kiedy miałam ochotę wyjść z domu to po prostu to robiłam. Bez wcześniejszego sprawdzania stanu konta, bez zastanawiania się czy mam coś zaplanowane na następny dzień i przede wszystkim – bez względu na porę dnia (i nocy).
W pewną czerwcową sobotę wybrałam się z koleżankami do klubu. Piłyśmy piwo, wymieniałyśmy się informacjami co u nas i generalnie dobrze się bawiłyśmy.