Luty dobiegł końca, a ja… czuję się jak Leonardo DiCaprio. Do południa twierdziłam co prawda, że limit cudów na dziś został wyczerpany, ale zapowiada się, że wszystko jeszcze przede mną. Póki co nie chcę się rozpisywać na ten temat (żeby nie zapeszyć) ale jest szansa, że zakończę ten kwartał z przytupem.
Będziecie trzymać kciuki? :)