Trzynaście temu zostałam mamą. Wtedy nie miałam zielonego pojęcia co mnie czeka, nie wiedziałam ile błędów popełnię ani ile łez wyleję – zarówno z troski jak i ze szczęścia. Na dzieciach kompletnie się nie znałam i byłam przekonana, że kiepski ze mnie materiał na rodzica… Gdyby eM urodził się dzisiaj to byłabym zupełnie inną mamą – bardziej świadomą, bardziej pewną siebie i swoich umiejętności i przede wszystkim – bardziej cierpliwą.
O swoim macierzyństwie pisałam już wiele razy, bo dla mnie to coś niesamowitego. Chciałabym, aby ta przygoda z byciem mamą małego dziecka trwała jak najdłużej, ale z drugiej strony – eM jest już wyższy ode mnie i dopiero co zjadłam usmażone przez niego syrniki. To wszystko oznacza, że mój syn nie jest już tym słodkim, bezbronnym maleństwem, którym był w 2006 roku, a ja muszę się pogodzić z tym, że o ile on już zawsze będzie całym moim światem, o tyle ja nie jestem już całym światem dla niego…
Wiele bym dała za to, aby móc cofnąć się w czasie i chociażby przez jeden dzień ponownie nacieszyć się moim maluszkiem… Jeszcze raz ukołysać go do snu, jeszcze raz poczuć ten słodki zapach niemowlęcia i jeszcze raz móc bezkarnie wsłuchiwać się w jego oddech podczas snu…
Synku, kocham Cię i obiecuję, że zawsze będziesz mógł na mnie liczyć :*