jak mieszka się na białołęce

Jak mieszka się na Białołęce?

Nie chcemy przez całe życie wynajmować mieszkania, więc właściwie od momentu przeprowadzki do stolicy śledzę na bieżąco rynek nieruchomości w Warszawie, żeby wiedzieć, co w trawie piszczy.

Poza tym namiętnie czytam wypowiedzi ludzi na temat mieszkania na poszczególnych osiedlach na terenie Białołęki i wiecie co? Po dwóch latach uważam to za mega ciekawy eksperyment społeczny!

Na Białołęce mieszka się chujowo

To jest główny wniosek nasuwający się po lekturze setek komentarzy. Sąsiedzi są głośni, budynki się sypią, na osiedlu śmierdzi, ulice są wiecznie zakorkowane, chodniki są za wąskie, wszędzie jest daleko, trawa jest za mało zielona, niebo jest za mało niebieskie i generalnie Białołęka jest najgorszą dzielnicą Warszawy.

I tylko dziwnym trafem mieszkania tutaj rozchodzą się jak świeże bułeczki, a chętnych na zakup nieruchomości w tej okolicy wciąż przybywa :)

Widziały gały, co brały

Jeśli ktoś kupuje mieszkanie na uboczu to nie może się dziwić, że wszędzie ma daleko. Nikt w nocy nie wymazuje z mapy Warszawy sklepów i punktów usługowych, więc jeśli na osiedlu jest pusto, to trzeba się liczyć z tym, że nie zmieni się to w ciągu jednego dnia… ani nawet miesiąca czy roku.

Widzieliśmy ostatnio na OLX piękne mieszkanie z ogródkiem, ale wycieczka samochodem w tamte rejony szybko pomogła nam zrozumieć, dlaczego na jednym, niemalże nowym osiedlu, wciąż pojawia się masa mieszkań na sprzedaż… Dojeżdżanie do pracy 30 km w jedną stronę (z osiedla położonego w szczerym polu) szybko by nas wykończyło, poza tym w najbliższej okolicy nie było nic – ani żadnego dużego sklepu, ani przychodni, ani miejsc, w których 13-latek mógłby ciekawie spędzać czas po szkole (ba, szkoły też nie było)…

Albo weźmy pod uwagę osiedla powstałe rzut beretem od oczyszczalni ścieków. Okolica piękna – domki jednorodzinne, las… Ale serio ktoś nie domyślił się, że skoro niemal za ogrodzeniem osiedla mieści się oczyszczalnia ścieków, to czasem może stamtąd zalatywać (bo oczyszczalnia była pierwsza, a deweloperzy weszli na ten teren później)?

brzydki zapach

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia

Zdarza się też, że czytam komentarze, przyjmuję na klatę argumenty mieszkańców dotyczące tego, że mieszka się gdzieś źle, po czym niżej zauważam rozwinięcie danej myśli i… wiem już, że opinia innych często bywa bardzo subiektywnym odczuciem.

Pani Kowalska narzeka na przykład, że do autobusu ma daleko, sklepów w pobliżu nie ma, a do pracy musi dojeżdżać aż 1,5 godziny… Potem widzę jednak komentarz pani Nowak z tego samego bloku, że przecież do przystanku jest stamtąd 10 min. spacerkiem, a do sklepu mieszkańcy mają 500 metrów…. No i doczytuję jeszcze, że pani Kowalska w sumie to pracuje na drugim końcu miasta (podczas, gdy ja jeździłabym w zupełnie innym kierunku i dzięki temu miałabym bezpośredni dojazd do firmy w max. 30 minut).

Wniosek z tego jeden – trzeba wybrać się kilka razy w dane miejsce, podejrzeć sobie okolicę na Google Maps, zawczasu sprawdzić kwestię dojazdów do NASZEGO miejsca pracy i samemu zweryfikować, co z listy minusów podanych przez mieszkańców danego osiedla jest minusem dla NAS.

Inna sprawa, że ludziom przeszkadzać może wszystko

Pani Wiesia może domagać się na osiedlu zakazu puszczania muzyki w ciągu dnia, bo ona akurat nie przepada za disco polo (jeszcze jakby puszczali coś innego to byłoby spoko, ale disco polo to nie jej klimaty!). Z kolei pani Halince przeszkadza to, że sąsiadka z trzeciego piętra za głośno kicha, a panu Zenkowi – to, że ptaki za oknem codziennie budzą go swoim śpiewem i w związku z tym domaga się działań administracji mających na celu przepędzenie ptactwa z osiedla.

Pani Jadwiga chciałaby, żeby karetki wyjeżdżały ciszej ze stacji pogotowia, bo w ciągu dnia budzą jej maleńkie dzieci, zaś pan Mietek wścieka się, że tramwaje wyjeżdżające z zajezdni wydają zbyt głośne dźwięki i zagłuszają telewizor. No i rodzice burzą się, że w pobliżu szkoły jest ulica, więc domagają się, aby dyrekcja zawnioskowała o zamknięcie tejże ulicy dla ruchu kołowego (co nie przeszkadza im przywozić do szkoły dzieci samochodami, bo chociaż mieszkają cztery bloki dalej, to przecież nie będą chodzić pieszo!).

Pewnie myślicie teraz, że poniosła mnie fantazja? Nie, ja tylko wynotowałam powyżej wszystkie zarzuty, które kiedykolwiek zdarzyło mi się gdzieś przeczytać albo usłyszeć… Ale luzik, tym razem odczepiłam się od Białołęki, bo cytaty dotyczą kilku różnych warszawskich dzielnic – ja tylko zebrałam je do kupy :)

sąsiedzi

Jak mieszka się na Białołęce?

Nam mieszka się tu super i właśnie tutaj chcielibyśmy kupić mieszkanie, jednak bardziej obiektywnym określeniem tego stanu rzeczy wydaje mi się: jak wszędzie. Każda lokalizacja ma swoje plusy i minusy, bo nie ma miejsc idealnych – ani w Warszawie, ani w Polsce, ani na całym świecie. Wiecie – nie da się ani mieszkać na odludziu w centrum miasta, ani nie da się kupić mieszkania głęboko w lesie i zarazem mieć pod ręką całą tę miejską infrastrukturę.

Podejmując decyzję o zakupie mieszkania trzeba postawić zatem na dokładny research, a po podjęciu decyzji – pogodzić się z tym, że nie zawsze jest kolorowo i że nie na wszystko mamy wpływ. W końcu nikt nagle nie dobuduje na naszą prośbę podziemnego garażu w stojącym od lat wieżowcu (“bo parkowanie pod chmurką nie służy mojemu Mercedesowi!”), a osiedle pośrodku niczego nie ewoluuje w ciągu roku w drugie śródmieście.

A Wy czym kierowaliście się przy zakupie domu/mieszkania?

P.S. Na facebooku była też skarga na jeża! Serio, ktoś postraszył kobietę administracją, bo w jej ogródku pomieszkiwał jeż, który w nocy głośno tupał i ponoć budził tym sąsiadów!

Podobało się? Podaj dalej: