Często bywam leniwcem, który uwielbia odpocząć po ciężkim dniu pracy na wygodnej kanapie oglądając przy tym ulubiony serial, czytając książkę albo przeglądając Internet. Poza tym, gdybym miała drugie imię to śmiało mogłabym się przedstawiać jako Katarzyna Prokrastynacja. Ostatnimi czasy jednak uświadomiłam sobie pewną rzecz i od tamtej pory nie lubię, kiedy ktoś używa przy mnie wymówki “nie zrobiłem tego, bo nie miałem czasu”, a ja na 100% wiem, że ten czas był, ale po prostu ktoś miał inne priorytety.
Serio – jeśli eM powie mi, że nie posprzątał pokoju, bo grał na komputerze to jestem w stanie przejść nad tą informacją do porządku dziennego i przymknąć oko. Jeśli jednak usłyszę, że nie posprzątał pokoju, bo nie miał czasu, a widziałam, że przez ostatnie 2h grał z kolegami to zaczynam robić się odrobinkę złośliwa…
Doba ma 24 godziny
KAŻDY z nas ma codziennie do wykorzystania 24 godziny. Bez względu na wszystko. Jeśli ja pracuję na pełen etat, a po pracy jeszcze ogarniam mieszkanie, rodzinę i trzy koty to mimo wszystko wcale nie mam mniej czasu niż moja bezdzietna znajoma, która nie pracuje zawodowo, korzysta z diety pudełkowej i ma panią do sprzątania.
Prawda jest taka, że obie mamy dokładnie tyle samo czasu! Różnice mogą być jednak dwie – któraś z nas może mieć mniej WOLNEGO czasu albo któraś może nie mieć czasu NA COŚ konkretnego, np. na długą kąpiel w wannie, obejrzenie serialu czy też na przespanie ciągiem 8 godzin.
Każdy ma swoje priorytety
Dla mojej znajomej priorytetem może być godzinny trening na siłowni zamiast przeczytania książki, a dla mnie – odpoczynek na kanapie zamiast posprzątania kuchni. Każdy stały czytelnik mojego bloga na pewno wie, że często powtarzam, że wolę pospać 10 minut dłużej niż zrobić sobie makijaż do pracy – i to też jest kwestia priorytetów.
Priorytety mają jednak to do siebie, że czasem życia wpływa na ich hierarchię i lubienie/nie lubienie czegoś nie jest tutaj żadnym wyznacznikiem. Bo o ile wolałabym codziennie spędzać 8h na czytaniu książek zamiast pracować zawodowo, o tyle moja sytuacja materialna niejako zmusza mnie do pracy za wynagrodzenie. Chociaż z drugiej strony – może ja wcale NIE MUSZĘ pracować? Tylko po prostu CHCĘ to robić, żeby mieć pieniądze na opłacenie rachunków, zakup jedzenia itd.? No właśnie…
A jak to jest z Wami? Zdarza Wam się mówić, że nie macie czasu, czy jednak bardziej precyzujecie komunikaty? No i przede wszystkim: gdyby za pomocą magicznej różdżki dało się wydłużyć dobę o jedną dodatkową godzinę w ciągu dnia, to na co byście ją przeznaczyli? :)