Kiedy pierwszy raz usłyszałam o “Klerze” to od razu wiedziałam, że to jest film, na który MUSZĘ iść do kina. Przekonała mnie do tego głównie tematyka filmu (bo jestem osobą wierzącą) i jego zwiastun, ale też medialny szum jeszcze bardziej nakręcił moją ciekawość.
Czego spodziewałam się po “Klerze”?
O ile wobec “Juliusza” nie miałam żadnych oczekiwań, o tyle z “Klerem” było zupełnie inaczej. Ja wiem, że Smarzowski to nie Vega, ale mimo wszystko byłam pewna, że jego film będzie trochę takim “Botoksem” – filmem, który stereotypowo pokazuje pewną grupę społeczną…
Jeszcze na sali kinowej przez kilkanaście minut seansu wydawało mi się, że “Kler” będzie zabawną i chwilami przerysowaną karykaturą kościoła i księży. Tyle, że z czasem coraz mniej miałam ochotę się uśmiechać, a w którymś momencie jakiekolwiek żarty zupełnie przestały mnie bawić.
Kościół jest święty, ale tworzą go ludzie grzeszni
Jestem osobą wierzącą, chociaż na co dzień daleko mi do bycia gorliwą katoliczką. Zostałam wychowana w domu, w którym otwarcie mówiło się, że “wierzymy w Boga, a nie w księży”. Oczywiste dla nas było to, że duchowni to tylko ludzie, którzy często nie nadają się do bycia autorytetem i wzorem dla swoich parafian. Zresztą, mi samej pierwszej komunii udzielał kapłan, który kilka lat później stał się bohaterem głośnej afery…
“W filmie “Kler” nie ma nic, co mogłoby obrazić ludzi wierzących”
Słowa powyżej wypowiedział Janusz Gajos na konferencji prasowej, zaś Fashionelka na swoim blogu świetnie zrecenzowała “Kler” z perspektywy katolika. Ja sama zgadzam się z tym, że film Smarzowskiego nie godzi w katolików i nie jest w stanie zachwiać niczyją wiarą (no chyba, że ktoś dotychczas żył w wyidealizowanym świecie), ale mnie, jako matkę, obraz ten mimo wszystko bardzo poruszył.
Zbieranie na tacę dla samego zbierania, alkoholizm księży, prowadzenie przez nich podwójnego życia – to wszystko jestem w stanie przeżyć, bo każdemu zdarza się popełniać błędy. Nie znajduję jednak żadnego wytłumaczenia dla pedofilii i wykorzystywania swojej pozycji do krzywdzenia niewinnych dzieci, o czym zresztą pisałam kilka lat temu (swoją drogą – czy Wy również zwróciliście uwagę na to, że cytaty, o których wówczas pisałam zostały wykorzystane w filmie?).
W czym tkwi sukces “Kleru”?
To nie jest kolejny film, który ma być kontrowersyjny tylko dlatego, że wulgaryzmy, seks i mordobicia lepiej się sprzedają. “Kler” nie obnaża przed nami głęboko skrywanych tajemnic kościoła i tego, jak księża potrafią nami wszystkimi manipulować. To nie jest też beka z księży i ich wielkiej tajemnicy wiary [złoto i dolary].
Prawda jest taka, że z “Kleru” nie dowiedziałam się niczego nowego o patologii w kościele, więc teoretycznie nie powinnam czuć się zaskoczona czy też wstrząśnięta scenami, które zobaczyłam. Czym innym jest jednak czytanie o tym wszystkim w gazetach, a czym innym poznawanie historii konkretnych (chociażby fikcyjnych) osób oraz kierujących nimi motywów.
Byłam w kinie na “Botoksie” i widziałam ludzi, którzy wychodząc z seansu wspominali najśmieszniejsze sceny i wymieniali się swoimi opiniami o filmie. Po seansie “Kleru” wszyscy wychodzili z sali w ciszy i przyznam szczerze, że ja sama nie wiedziałam wówczas co mogłabym o tym filmie powiedzieć (ostatni raz miałam tak po “Wołyniu”, który do dzisiaj jest dla mnie jednym z najmocniejszych filmów ever).
I właśnie to wszystko moim zdaniem sprawia, że „Kler” robi na widzach wrażenie. Na co dzień każdy z nas zdaje sobie sprawę, że w w strukturach kościoła zdarzają się bardzo złe rzeczy, ale dopiero po obejrzeniu filmu Smarzowskiego dociera do nas, że to wszystko faktycznie dzieje się tuż obok nas i dotyczy zwykłych ludzi.
A czy Wy widzieliście już „Kler”?