juliusz

Rany Julek! A właściwie to Juliusz…

Ostatnio uświadomiłam sobie, że tak pochłonęło nas oglądanie seriali, że od naszej ostatniej wizyty w kinie minął rok (oglądaliśmy wtedy „Botoks”). Szybko więc postanowiliśmy nadrobić zaległości i wybraliśmy się do kina na polską komedię o wdzięcznym tytule „Juliusz”.

Przyznam szczerze, że przed seansem nie wiedziałam o tym filmie nic. Nie czytałam recenzji, nie sprawdzałam obsady, nie zagłębiałam się w fabułę… Ba, nawet nie miałam żadnych specjalnych oczekiwań! W trakcie seansu nie nudziłam się jednak ani przez chwilę, a co więcej – chętnie obejrzałabym ten film raz jeszcze.

O czym jest „Juliusz”?

Tytułowym bohaterem jest uporządkowany nauczyciel plastyki (Wojciech Mecwaldowski), którego głównym problemem w życiu jest ojciec (Jan Peszek) – nieustająco imprezujący artysta-malarz. Kiedy senior przeżyje drugi zawał serca, a mimo to odmówi zmiany stylu życia, Juliusz będzie musiał znaleźć sposób na to, by wpłynąć na jego zachowanie. Lekarstwem na bolączki bohatera wydawać się będzie przypadkowo poznana, beztroska lekarz weterynarii – Dorota (Anna Smołowik). Okaże się jednak, że prawdziwe problemy dopiero nadchodzą…

/ opis dystrybutora /

Moje wrażenia po seansie

Z polskimi komediami jest ten problem, że… są polskimi komediami. Co i rusz spotykam się z opiniami, że w polskich filmach żarty są denne, bo i my jako naród śmiejemy się z  byle „dupy” użytej w najbardziej oklepanych dialogach pod słońcem. Jest w tym trochę prawdy, ale czy akurat „Juliusza” można nazwać głupiutką komedią bez głębszego przekazu?

No nie wiem. Przyznam szczerze, że podczas senasu film w pewnym momencie skłonił mnie do refleksji. Zdałam sobie sprawę z tego, że ja sama czasem bywam takim Juliuszem. Moje życie jest dalekie od ideału, ale równocześnie, tak jak i Juliusz, cholernie boję się zmian. Mam więc nadzieję, że tak jak i głównemu bohaterowi komedii, uda mi się w końcu znaleźć motywację do zrobienia tego pierwszego kroku ku lepszemu.

Nie jestem fanką aktora grającego główną rolę, ale w przypadku tego filmu jest to właściwy człowiek na właściwymi miejscu. Wojtek Mecwaldowski idealnie pasuje do tej roli i nawet nie potrafię sobie wyobrazić, że jakiś inny aktor miałby się wcielić w rolę Julka. To już nie byłoby to!

Podsumowanie

Moim zdaniem „Juliusz” to film, który warto obejrzeć. Przyjemny, zabawny i przede wszystkim – bardzo życiowy. A czy Wy mieliście już okazję być na nim w kinie? A jeśli tak, to jakie są Wasze wrażenia po seansie?

Podobało się? Podaj dalej: