W domu mamy całą masę najróżniejszych szklanek. Jednak Synusiowi eM napoje wlewam zawsze do plastikowych kubeczków, z uwagi na to, że z jego zdolnościami stłuczenie szklanki nie jest jakimś mega trudnym wyzwaniem… Wyjątkiem jest oczywiście gorąca herbata, którą tradycyjnie robię mu w szklance z grubego szkła.
Ostatnio jednak Mateusz sam sobie sięgnął z szafki szklankę z takiego bardziej „cienkiego” szkła i wlał sobie do niej wody. Zaczął pić i nagle oboje usłyszeliśmy „chrupnięcie”… Okazało się, że przypadkiem (?) Mateusz odgryzł dosyć spory kawałek szklanki!
Na szczęście nic mu się nie stało, ale od wczoraj „cienkie” szklanki zamierzam omijać szerokim łukiem… Żeby nie kusić losu, bo swego czasu słyszałam już o podobnej historii, ale jak widać nie wbiłam jej sobie wtedy do głowy :P