I po Świętach – fotorelacja

I można by już powiedzieć, że Święta mamy za sobą…

W piątek rano Mateusz wziął się za malowanie pisanek. Wyszło mu to nawet dobrze, pomijając fakt, że jajka wyschły dopiero w niedzielę popołudniu :D

W sobotę wybraliśmy się razem do Kościoła, aby poświęcić pokarmy. Koszyczek (a raczej 2 koszyczki, bo jeden dorzuciła nam ciocia) musiałam nieść ja, bo Mateusz za bardzo szalał po drodze. Musiał się oczywiście popisywać przed moją koleżanką, która dotrzymywała nam towarzystwa. Kiedy wróciliśmy już do domu, Mateusz pobiegł na podwórko szukać upominków pozostawionych dla niego przez Zająca. Ile było przy tym śmiechu i emocji!

swieconka

W niedzielę pojechałam do kościoła razem z wujkiem, ciocią i kuzynem. Mateusz został w domu, bo wieczorem trochę się rozchorował i źle się czuł. Przy okazji odwiedziłam na cmentarzu groby bliskich. W ciągu dnia Synuś eM poczuł się na szczęście lepiej i szalał na swojej nowej hulajnodze.

Dzisiaj o godzinie 10:00 obudziła mnie ciocia i zapytała czy idę razem nimi do kościoła na 11:00. Miałam więc 20 minut na ubranie siebie i Mateusza i o dziwo udało nam się wyrobić na czas. Fakt, że byłam trochę głodna (Mateusz za to po drodze zjadł parówkę), ale wolałam iść z rodzinką niż później sama z małym. Synuś eM w kościele był baaaardzo niegrzeczny – co chwilę kładł się na podłogę, głośno gadał, niesamowicie się wiercił i co 5 minut pytał kiedy idziemy do domu. Na samym początku obraził się na księdza za to, że został pokropiony wodą święconą, a potem wściekł się, że nie mógł przystąpić do Komunii. Nie muszę chyba dodawać, że ze mszy praktycznie nic nie pamiętam i że wyszłam z kościoła umęczona jak nigdy :/ Teraz mój wujek z kuzynem zabrali Mateusza na spacer, więc mogę w końcu dojść do siebie :)

po świętach

Podobało się? Podaj dalej: