Ostatnio z Mateuszem śpiewamy najróżniejsze piosenki. Dobrze, że nie mieszkamy w bloku, bo sąsiedzi mogli by nam nie wybaczyć słuchania o godzinie 6 rano „… gdzie strumyk płynie z wolna (…)”. Z dumą muszę przyznać, że Mateusz opanował już całą piosenkę! Z kolei w niedzielę wieczorem moja mama z trudem przełknęła „Nie ma wody na pustyni” Bajmu w wersji na dwa głosy (a przy refrenie Mati starał się aż za bardzo) :)
Wersja akurat mniej udana ze względu na późną godzinę nagrywania (Mateusz był trochę zmęczony), moją chorobę (męczy mnie przeziębienie – katar, kaszel… brrrr…) i możliwe pomyłki w tekście (w piosenkach notorycznie zmieniam słowa (nie licząc wersji karaoke)).