Synuś eM wstał dzisiaj w złym humorze. Pewnie wpływ na to miało wstrętne choróbsko, które wraz z nadchodzącą nocą rośnie w siłę… No ale cofnijmy się do naszego poranka :)
Przy ubieraniu:
– Mamo, mogę nie iść do przedszkola?
– Nie, musisz iść, bo ja jadę na uczelnię i nie mogę zostawić Cię samego w domu.
– Proszę, ja tak nie lubię rano wstawać!
– Lepiej pomyśl, że takie ranne wstawanie czeka Cię przez co najmniej kilkanaście najbliższych lat.
– O nie, zemdlałem!
(po czym padł na łóżko)
W przedszkolu:
– Mamo, zdejmij mi buty.
– Sam to potrafisz.
Mija kilka minut, podczas których Synuś eM próbuje zdjąć buty bez użycia rąk.
– Mateusz, bo zaraz zniszczysz te buty i co wtedy?
– Jak to co? Pójdę boso, pójdę boso…
Hmmm, ta piosenka stanowczo za bardzo wpada w ucho…