Dzięki uprzejmości Streetcomu mogliśmy ostatnio uczestniczyć w kampanii kapsułek piorących Ariel.
W paczce ambasadorki znalazłam 16 kapsułek dla siebie i drugie tyle dla znajomych, przy czym połowa przeznaczona była do prania ubrań jasnych (Mountain Spring), a połowa do ubrań ciemnych (Color&Style).
Kapsułki piorące występują w postaci małych saszetek wypełnionych skoncentrowanym środkiem piorącym w płynie i są bardzo proste w użyciu – wystarczy włożyć je bezpośrednio do bębna pralki, a następnie przykryć brudnymi ubraniami. Na jedno pranie wystarcza już tylko jedna kapsułka, która zresztą sama rozpuszcza się w wodzie!
Jak kapsułki Ariel sprawdziły się w naszym domu?
Bardzo dobrze :)
– na ubraniach nie było ani śladu proszku do prania – obyło się bez białych zacieków na ciemnych rzeczach
– pranie po wyjęciu z pralki pięknie pachniało i było niesamowicie miękkie w dotyku
– kapsułki poradziły sobie z brudem (może nie tak jak odplamiacz, ale na pewno lepiej niż sam proszek)
– okazały się być łatwe i wygodne w użyciu – nie trzeba było martwić się odpowiednim dozowaniem proszku, na jedno pranie wystarczyła jedna saszetka
– pudełko z kapsułkami zajęło o wiele mniej miejsca niż pudło z proszkiem wystarczającym na taką samą ilość prania
– kapsułki zdecydowanie zachęciły Synusia eM do pomocy przy robieniu prania :)
Większość osób, które razem z nami przetestowały Ariel potwierdziło nasze spostrzeżenia. Muszę jednak dodać, że jedna znajoma mojej mamy zakomunikowała nam, że w jej pralce saszetka się nie rozpuściła. Przypuszczam, że to dlatego, że korzystała wówczas z programu szybkiego prania – nikt inny nie miał takich problemów z kapsułkami wstawiając pranie na optymalny czas, a przecież przetestowano ich aż 32 sztuki (więc tą jedną można uznać za wyjątek potwierdzający regułę ;) )
Podsumowując – z kapsułek jesteśmy jak najbardziej zadowoleni i zapewne jeszcze nie raz zdarzy nam się ich użyć.
A czy Wy korzystałyście już z kapsułek piorących?
Jak je oceniacie?