W tym roku skończę 23 lata. Oznacza to, że na emeryturę przejdę dopiero za 44 lata (w roku 2056). Może przy odrobinie szczęścia dane mi będzie nacieszenie się swoimi prawnukami (bo dzieciństwo wnuków przepracuję na pełen etat)?
Niemal codziennie widzę w mieście tabuny babć sprawujących opiekę nad wnukami podczas, gdy rodzice są w pracy. Po reformie emerytalnej sukcesem będzie już samo dożycie do emerytury, więc zdecydowanie mniejsza liczba rodziców będzie miała komfort pozwalający na przekazanie dzieci pod opiekę emerytowanych dziadków.
Znając polskie realia zlikwidowane zostaną kolejne miejskie przedszkola i żłobki (bo będą nieopłacalne), a rodzice staną przed dylematem „co zrobić z dziećmi?”, (prywatne placówki są dla wielu rodzin za drogie), bo najzwyczajniej w świecie na listach przyjętych zabraknie miejsc dla wszystkich chętnych.
No chyba, że zostanie wprowadzony obowiązek szkolny dla dzieci w wieku 3 lat – wtedy przedszkola w ogóle przestaną być potrzebne i będzie można wszystkie placówki przekształcić w żłobki (a w szkołach wprowadzi się lekcje na dwie zmiany, bo gdzieś te dzieci trzeba będzie pomieścić).
Ja rozumiem, że ludzie byliby w stanie pracować nawet do 75. roku życia… Ale nie w polskich realiach, gdzie służba zdrowia sama wymaga reanimacji, a szary obywatel traktowany jest jak zło konieczne. Do tego ciągłe zastanawianie się czy starczy nam do pierwszego i brak stabilizacji finansowej… Człowiek szczęśliwszy żyje dłużej, ma większy zapał i chęć do pracy… A człowiek nieszczęśliwy? Wegetuje w oczekiwaniu na śmierć (albo na jakiś cud)…
Ciekawa jestem ilu pracowników fizycznych wytrwa na swoich stanowiskach do tych 67 lat? Poza tym średnia długość życia w Polsce to na chwilę obecną około 71 lat dla mężczyzn i 80 lat dla kobiet… Już widzę, że wraz z upływem czasu zapowiada nam się rekordowe bezrobocie – skoro teraz brakuje pracy dla tylu młodych ludzi to co będzie później?
Umierającego konia podobno lepiej dobić niż pozwolić mu na powolne konanie. Więc może najlepiej byłoby od razu dobić Polskę niż czekać aż nasi politycy wyduszą z niej wszystko co najlepsze, a potem doprowadzą ją do ruiny? I tak wszyscy Polacy prędzej czy później wyjadą za granicę w poszukiwaniu GODNEGO życia…
Już dziś 30 proc. ubezpieczonych mężczyzn umiera, nie dożywszy wieku emerytalnego. Jeśli wiek emerytalny przesunie się o 2-7 lat w górę – znacznie większa niż dotąd grupa ubezpieczonych kobiet i mężczyzn nigdy emerytury nie dożyje, co pozwoli rządowi szybciej zredukować dziurę budżetową. Z informacji ZUS wynika, że przy obecnym wieku emerytalnym – 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn – w roku 2010 wygaszono 8,4 mld zł na kontach osób zmarłych przed emeryturą.