Święta mają swoją magię, to fakt… Ale co to za frajda zasiadać do stołu tylko we trzy osoby? Jeśli mam być szczera to pomijając suto zastawiony stół i prezenty to wieczerza wigilijna niczym nie różni się w naszym domu od zwykłej kolacji… Zazdroszczę wszystkim tym, którzy mają sporą rodzinę i mogą świętować w większym gronie… Z tego wszystkiego co roku jak głupia wzruszam się oglądając wigilijny odcinek „Klanu” :P
Kiedy już po kolacji tradycyjnie każde z nas zajęło się swoimi sprawami w innej części domu to spotkała nas niespodzianka… Awaria prądu… Miło było posiedzieć z Mateuszem przy świeczkach i dla odmiany pośpiewać kolędy, ale mimo wszystko dalej nie poczułam, że to wyjątkowy wieczór… Kiedyś było inaczej, teraz święta w ogóle mnie nie cieszą…
I chociaż z okazji świąt mój stary aparat się nade mną zlitował i odżył to nawet nie chciało mi się robić zbyt wielu zdjęć… Zwłaszcza, że i Mateusz odmawiał dziś współpracy…
A po świętach zrobimy na blogu prezentowe podsumowanie… Trudno to ogarnąć, bo Mikołaj konsekwentnie odwiedzał Synusia eM już od piątku, a to pewnie wciąż nie koniec :)