Moje dziecko codziennie zaskakuje mnie swoją pomysłowością i tym, z jaką łatwością potrafi manipulować innymi ludźmi. Wiem, że eM posiada niesamowity urok osobisty, ale żeby aż tak?!
Sytuacja z wczoraj:
Wracam z pracy, a w domu eM chwali mi się, że „gimnazjaliści odrobili za niego lekcje i to całkiem za darmo”. Z uśmiechem na twarzy (przekonana o tym, że młody mnie podpuszcza) zaglądam do jego ćwiczeń, a tam zadania rozwiązane ewidentnie nie jego charakterem pisma. Proszę o wyjaśnienia i co słyszę?
„Bo pani ze świetlicy poprosiła ich, żeby pomogli mi w lekcjach. A oni chcieli zrobić je sami, więc im pozwoliłem. No bo co oni innego mogli zrobić w świetlicy? Są przecież za starzy na zabawę!”
W tym momencie opadły mi ręce (bo jak wiecie cycki opadły mi już dawno temu) i rozpoczął się maraton tłumaczenia, że lekcje są zadawane do domu nie po to, aby uprzykrzyć mu życie, ale po to, żeby doskonalił swoje umiejętności…
A że bywam mściwa i bezlitosna (nie wiem czemu nikt w to nie wierzy, ale serio tak jest :P) to dziś z samego rana posadziłam młodego przy stole, starannie wymazałam wszystkie odpowiedzi i kazałam mu zrobić zadania raz jeszcze, tyle że samodzielnie. I zagroziłam, że jeśli raz jeszcze powtórzy się taka sytuacja to eM może być pewny, że wyrzucą go ze szkoły za oszustwa :P
Co z gimnazjalistami?
Dałam młodemu rozkaz, aby następnym razem powiedział im: „Dziękuję za pomoc, ale chcę lekcje odrobić samodzielnie, żeby wyrosnąć na tak mądrego człowieka jak wy”. Najzabawniejsze w tej całej sytuacji jest jednak to, że… we wszystkich zadaniach gimnazjaliści zrobili błędy :P Nie myślałam, że rozwiązanie krzyżówki dla 7-latków jest takie skomplikowane :D
P.S. Skoro mowa o kombinowaniu i cwaniaczkowaniu – wiecie z jakimi słowami eM odbiera telefon, kiedy nie chce mu się z kimś gadać?
„Wybrany abonent jest niedostępny. Proszę zadzwonić później.” – i się rozłącza.