„Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy?” – 40 lat temu pytała Danuta Rinn. I chociaż nie wiem jak było w latach 70., to ostatnimi czasy mi samej wciąż nasuwa się na myśl to pytanie…
A wszystko to przez 3 rzeczy, które u płci przeciwnej doprowadzają mnie do szału.
Kiedy zapraszam koleżankę na kawę to nie oczekuję, że przyjdzie do mnie z własnym kubkiem i odsypaną do woreczka porcją małej czarnej. Dlaczego więc faceci ZAPRASZAJĄC mnie do kina/na kawę/na piwo oczekują, że sama za siebie zapłacę? Czy nie byłoby łatwiej określić się na samym początku i nie szafować słowem „zapraszam”? Nie szukam sponsora, ale ów zwrot ma dla mnie jednoznaczne znaczenie i czuję się niemiło zaskoczona, kiedy w trakcie spotkania dowiaduję się, że dla faceta to takie oczywiste, że płacę za siebie… :P
Są przekonani, że znają mnie lepiej niż ja sama. Myślą przy tym bardzo stereotypowo i nie ogarniają faktu, że i owszem, jestem kobietą, ale przede wszystkim – jestem sobą. Dziwi ich fakt, że nie jaram się ciuchami, nie potrafię gotować i jestem bardzo bezpośrednia. Naście lat temu lepiej dogadywałam się z kolegami niż koleżankami, a dziś… faceci traktują mnie jak słodką idiotkę, która nie potrafi myśleć logicznie – bo jestem kobietą. Do tego notorycznie starają się mnie rozszyfrować rozważając „co autor miał na myśli” podczas gdy w 99 przypadkach na 100… mówię o tym wprost. Niespodzianka!
No dobra, może z tym ostatnim trochę podkolorowałam rzeczywistość, bo jednak często bywam ironiczna i przesadzam z sarkazmem. O ile jednak babki biorą to na klatę, o tyle faceci lubią strzelać fochy i nie mają do siebie dystansu… A wtedy ich tupanie nóżką i dąsy budzą we mnie potwora i zaczynam być złośliwa – dorosły facet, który przeżywa bunt dwulatka jest dla mnie nieco żałosnym widokiem, sorry.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem ideałem i że nie wszystkich facetów powinnam wrzucać do tego samego worka. Nie zmienia to jednak faktu, że te trzy rzeczy w relacjach damsko-męskich wkurzają mnie najbardziej. I tylko upewniają mnie w tym, że nie nadaję się do bycia taką żoną, jakiej oczekują faceci (wybaczcie, ale uwielbiam ten wpis!).
A Was co najbardziej wkurza u płci przeciwnej?