mam nadzieję

Mam nadzieję, że…

Nie tak wyobrażałam sobie wejście w nowy rok. Miały być fajerwerki, realizacja kolejnych planów i zamknięcie pewnego rozdziału w moim życiu. Zamiast tego jest załamanie nerwowe, bezrobocie i na tyle kiepska sytuacja finansowa, że po raz pierwszy od baaardzo dawna nie usłyszę w MOPRze, że przekraczam kryterium dochodowe, aby załapać się na jakikolwiek zasiłek.

W takich chwilach bycie rodzicem jest najtrudniejszym wyzwaniem. Trzeba co rano wstać i przygotować dziecko do szkoły, chociaż człowiek najchętniej zakopałby się pod kołdrą i w ukryciu przed całym światem czekał na lepsze czasy. Póki co mijają kolejne dni, a ja z każdym kolejnym coraz gorzej radzę sobie z tą sytuacją. Odpowiedzialność za drugą osobę bywa przytłaczająca. Bo jeśli ja czegoś z tą sytuacją nie zrobię, to kto…?

Rok 2015 był dla mnie zarazem najlepszym jak i najgorszym w całym moim życiu.

Po wielu kiepskich latach w końcu przewartościowałam swoje życie i zaczęłam doceniać to, co mam. Potem praktycznie z dnia na dzień przekonałam się, że za naiwność płaci się najwyższą cenę i to odkrycie było bardzo bolesnym doświadczeniem… I chociaż nie było mi łatwo, to w końcu przyszedł taki dzień, kiedy z emocjonalnych ruin udało mi się odbudować swoje szczęście. A potem znowu poleciałam w dół… Rollercoaster, prawda?

Życie nauczyło mnie jednak, że nadzieja zawsze umiera ostatnia. A właściwie nie tyle życie, co ludzie, na których kilka lat temu trafiłam… w sieci. Oni dali ma rybę, a ja w przypływie radości wystrugałam sobie wędkę. I chociaż dzisiaj ta wędka jest połamana, a ja po ostatnim upadku wciąż jeszcze nie mogę się podnieść, to… najwyżej sobie trochę poleżę. I na spokojnie pomyślę co dalej. Najważniejsze, że wciąż mam nadzieję na to, że kiedyś będzie lepiej. Może jeszcze nie dziś, nie jutro i nie za miesiąc. Ale pewno dnia na pewno, potrzebuję tylko czasu.

Podobało się? Podaj dalej: