Chciałam być blogerką, więc jestem.
Nie chciałam występować w reality show, więc występuję… I to wcale nie jest błąd!
Kilka dni temu moje dziecko odkryło ile frajdy daje wspólne granie na komputerze razem z kolegami, a do tego rozmawianie przez słynnego „skajpaja” – kamerka, mikrofon i te sprawy. Wraca więc ze szkoły, odpala sprzęt i zaczyna wirtualnie przyjmować w naszym domu tabuny swoich gości (serio, robią sobie konferencje w kilka osób jednocześnie).
Przyznam Wam szczerze, że pierwszego dnia życie na podsłuchu trochę mnie krępowało. Drugiego dnia już zaczęłam się oswajać z myślą, że wszystko, co powiem może pójść w świat. Trzeciego pewnie nie zauważyłabym, że jestem w Big Brotherze, gdyby nie to, że moje dziecko zapytało kolegów o to, czy może teraz odrabiać lekcje… Zaiste, Front Domowy live (a kulisy na instagramie i fanpagu)!
Myślicie, że przesadzam z tym reality show? Pamiętajcie, że mieszkamy w dwupokojowym domu, gdzie jeden pokój zajmuje moja mama, a drugi – nasza trójka. Chyba więc pora poszukać nowego lokum, tfu, studia nagraniowego?