Od jakiegoś czasu zadziwia mnie zdolność mojego synka do wykręcania się od wielu rzeczy. Gdyby wcześniej ktoś powiedział mi, że 3-letnie dzieci potrafią być tak sprytne, to bym mu na pewno nie uwierzyła… Fakty mówią jednak same za siebie – rośnie mi w domu mały kombinator. Oto przykłady z ostatniego tygodnia:
– Mateusz, posprzątaj zabawki, dobrze?
– Ja nie. Bubu mnie boli. (tłum.: Boli mnie brzuch.)
– Powiedz „przedszkole”.
– Nie. Ząb mnie boli.
– Mamo, ćem śośo. (tłum.: Chcę sok.)
– Nie, Mateuszku. Zaraz będzie gotowe mleko.
– Mamo… – tutaj robi oczy jak kot ze Shreka – Ja ko. (tłum.: Kocham Cię) Ja ćem mało. Duuu nie. (tłum.: dużo nie)
– No dobrze… – wiem, że to niepedagogiczne, ale po wyznaniu miłości zawsze mu ulegam. Sięgam więc po szklankę, wypełniam ją do połowy sokiem i słyszę:
– Ja mam mało! Ja ćem duuu! (tłum.: dużo)
Mateusz objada się ciastkami. W pewnej chwili podaje mi paczkę i mówi:
– Mama, mniam. Bubu mnie boli. Ja do. (tłum.: Mamo zjedz. Boli mnie brzuch. Mam dość.)
Uwielbiam słodycze, więc po upewnieniu się, że to naprawdę dla mnie, zjadam pozostałe ciastka. Synuś eM wyrywa mi z ręki pustą paczkę i biegnie z płaczem do babci:
– Mama mi mniam mniam! Pu! (tłum.: Mama mi zjadła. Paczka jest pusta.)
Po chwili słyszę jak babcia mu obiecuje, że zaraz pójdą do sklepu i że Mateusz dostanie tym razem dwie paczki ciastek oraz dodatkowo czekoladę. A ja dostaję reprymendę, za to że wyjadam dziecku słodycze…
Sytuacje takie, jak powyższe przydarzają się nam każdego dnia. Ja nauczyłam się kombinować dopiero gdy poszłam do szkoły. Czyżby moje dziecko aż tak znacząco przerastało mnie inteligencją? Przynajmniej mam dowód na to, że Synuś eM poradzi sobie w życiu. Zawsze przecież może powiedzieć, że coś go boli albo że nabroił ktoś inny :)
P.S. Oczywiście staram się mu tłumaczyć, że nie wolno tak robić, ale jak widać kiepsko mi to idzie… Skoro wszyscy tak postępują, to czemu on miałby robić inaczej?