W piątek, gdy wracaliśmy z przedszkola, Mateusz wypatrzył mrówki. Oczywiście, musiał do nich zagadać. Mrówki okazały się być mało kontaktowe, więc Synuś eM zaczął mi się żalić:
– Mamo, czemu te mrówki mnie nie lubią?
– Lubią Cię. Tylko one są maleńkie, a Ty jesteś taki duży. Mrówki się Ciebie po prostu boją.
– I nie będą moimi przyjaciółmi? – w tym momencie w oczach pojawiły mu się łzy.
– Będą. Tylko muszą Cię lepiej poznać.
– Mamusiu, a może ja wezmę te mrówki do woreczka i zabiorę je do domu?
– Ale po co?
– Żeby się zaprzyjaźniły z naszymi mrówkami na podwórku.
– Synku, ale ich domek jest tutaj.
– A może mrówki przyjadą do nas autobusem?
– Mrówki nie jeżdżą autobusami.
– A jak się zmęczą i rozbolą je nóżki?
– Wtedy mrówki odpoczywają albo idą spać, a później znowu chodzą na nóżkach.
– To ja przyjadę po nie samochodem.
– Kochany, na świecie jest tyle mrówek, że na pewno wszystkie nie zmieściłyby się do Twojego samochodu.
– To przyjadę ciężarówką.
W tym momencie wyczerpały mi się argumenty. Jednak na moje szczęście na przystanku zatrzymał się autobus i podczas jazdy Mateusz zapomniał o mrówkach.