pech

Pechowy dzień…

Radzę wszystkim omijać mnie dzisiaj szerokim łukiem. Dopadł mnie przeogromny pech!

Najpierw zepsuł mi się telefon – drugi raz w ciągu 3 miesięcy, a dodam, że swoją Nokię kupiłam w połowie października 2010 roku :P To chyba odpowiedź na moje wahanie dotyczące iPhone’a – sprzedać go czy sobie zostawić (nawiasem mówiąc iPhone jeszcze do mnie nie dotarł).

Potem jadąc na uczelnię zostawiłam w autobusie czapkę. Miałam ją na kolanach, a że zagadałam się przez telefon z moją mamą, to czapka zsunęła się na podłogę podczas wysiadania. A ja o niej kompletnie zapomniałam. Tak więc musiałam koniecznie kupić nową (żeby nie odmrozić sobie uszu). Mój portfel bardzo boleśnie to odczuł… A wiecie o czym tak zawzięcie rozmawiałam z mamą? Przez 10 minut tłumaczyłam jej ile to jest 3/4 szklanki cukru, a przez następne 5 minut ile to jest 2/3 szklanki mleka. Maskara! Spróbujcie wytłumaczyć komuś przez telefon co to są ułamki :P

kot

W końcu dotarłam na uczelnię. Poszłam pod salę i… nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać. Ubzdurałam sobie, że wykład zaczynam o 11:20, podczas gdy odbył się on wcześniej – od 9:40 do 11:10. Nie pozostało mi więc nic innego jak wrócić do domu (a dojazd w jedną stronę zajmuje mi godzinę!)

Kiedy już dotarłam do domu, pomyślałam, że to koniec złej passy. Błąd! Podczas jedzenia spadłam z krzesła. Nie pytajcie mnie jak to zrobiłam, bo nie wiem. W jednej chwili siedziałam przy stole, a za moment pod nim leżałam. I to bez pomocy osób trzecich.

Podobało się? Podaj dalej: