Prezenty od zajączka

Tegoroczne święta są dla mnie jakieś takie mało radosne. Pamiętacie jak w jednej z wcześniejszych notek pisałam, że lepiej u nas na pewno nie będzie? Pocieszałyście mnie, że nie mam racji… A tu znowu zonk. Moja mama dostała z pracy „cudowny” prezent na święta – wiadomość, że mają być u nich zwolnienia. Pod uwagę brane będą przede wszystkim pobyty na zwolnieniach chorobowych w latach 2010-2011, a moja mama wówczas na prawdę sporo chorowała, praktycznie przez kilka miesięcy. I teraz jest w trójce osób, spośród których jedna będzie zwolniona :/ Jak wypadnie właśnie na nią to kaplica… Niby jest jeszcze młoda, bo ma dopiero 49 lat (w tym zakładzie pracuje od 29 lat), ale co z tego skoro ma skończoną tylko zawodówkę? Ciekawe co będzie dalej? Teraz do maja będę panikować jak poradzimy sobie w razie czego bez jej wypłaty (moja kasa nie wystarczy nawet na opłacenie wszystkich rachunków)… :(

Oby moje obawy okazały się bezpodstawne…

FOTO12

Żeby nie kończyć takim smutnym akcentem, napiszę teraz o tych bardziej radosnych prezentach od zajączka :) Oprócz sporej ilości słodyczy Mati dostał: pistolet na wodę, 50 zł (to będzie na kask), podkładkę na stół z Fineaszem i Ferbem, stół do bilarda i deskorolkę :) A że zajączek zjawił się u niego trzy razy to Synuś eM skwitował to krótkim: „Ten zając chyba za mną szaleje!”

Podobało się? Podaj dalej: