Matura – wspomnienia

Od jutra ruszają matury, więc trzymam kciuki za wszystkich przystępujących do tego ważnego egzaminu. A zwłaszcza za moją kuzynkę ;)

I pomyśleć, że 3 lata temu to ja stresowałam się tym wszystkim… Jeszcze na początku trzeciej klasy liceum obiecywałam sobie, że od razu biorę się za naukę. Taaaa…. Powtarzałam sobie, że do grudnia będę miała napisaną prezentację maturalną na ustny polski, a w końcu skończyłam ją praktycznie na ostatnią chwilę. I tak było ze wszystkim innym.

Miałam to szczęście, że na mojej maturze nieobowiązkowa była jeszcze matematyka, tak więc pisałam egzaminy tylko z polskiego, angielskiego i rozszerzonej geografii. Wcześniej miałam w planach jeszcze historię, ale uznałam, że skoro w rekrutacji na studia biorą pod uwagę albo geografię, albo historię to głupotą byłaby matura z obu tych przedmiotów.

A jak wyglądała moja nauka?

Hmmm, na fakultety z geografii nie chodziłam, bo mi się nie chciało. Miałam w domu trzy podręczniki, a że najlepiej mi się uczy poprzez robienie notatek, to w ciągu roku szkolnego niemal w całości je przepisałam! Szkoda tylko, że zabrakło mi czasu na przeczytanie tego wszystkiego… I w efekcie dzień przed maturą odkryłam, że nawet nie pamiętam nazw województw :P

Chodziłam za to na dodatkowe zajęcia z polskiego, bo to od zawsze mój ulubiony przedmiot szkolny. Przy wyborze tematu na ustny polski poszłam po najmniejszej linii oporu i wybrałam „Biografia jako klucz do odczytania twórczości pisarza. Dokonaj analizy tematu na wybranych przykładach literackich”. Tak więc omawiałam Mickiewicza i Kochanowskiego, bo to było najprostsze i wymagało ode mnie najmniej wysiłku – wszak ich twórczość i biografię omawia się już od podstawówki :D Żeby wkuć na pamięć całą prezentację, musiałam zamykać się w toalecie, ale Mati i tak nie dawał za wygraną i płakał pod drzwiami, że chce do mamy. Uznałam, że skoro w tych okolicznościach potrafię wyrecytować wszystko bez zająknięcia, to i na maturze żaden stres nie będzie mi straszny.

nauka

Nauka na angielski wyglądała tak, że na dwa tygodnie przed maturą przydatnym słownictwem obkleiłam całą lodówkę, a i tak ani razu na nie nie spojrzałam :D A na samej maturze trafiła mi się do omawiania ilustracja z podręcznika, który mieliśmy w gimnazjum i akurat ją pamiętałam :)

Potem było oczekiwanie na wyniki matury. Dzień po odebraniu świadectwa dojrzałości odebrałam telefon ze szkoły, że w OKE podczas sprawdzania naszych matur z angielskiego coś się zepsuło i przez to grupa pisząca w mojej sali dostała zaniżone wyniki. Fajnie, prawda? Na szczęście w końcu odebrałam prawidłowe wyniki i wyglądały one tak:

matura

Chyba nie poszło mi aż tak źle, co? :)

Podobało się? Podaj dalej: