Ostatnio udało mi się kupić Mateuszowi wymarzoną kurtkę z „Ben 10”. Zieloną.
Kolor pozwoliłam wybrać Synusiowi eM, chociaż w sklepie chyba pięćset razy pytałam go czy jest pewien, że nie wolałby niebieskiej. I wymyślałam kolejne powody, dla których miałby jednak wybrać właśnie tamtą – bo jest ciut ciemniejsza… Bo ma na rękawie Omnitrix (kto ogląda bajkę, ten wie o co kaman)… Bo Mati zawsze lubił kolor niebieski… Bo na zimę ma niebieską czapkę… I niebieski szalik… I niebieskie rękawiczki… A nawet jego przedszkolny plecak ma kolor niebieski… W końcu jednak powiedziałam sobie: „STOP!”. Jeszcze nie tak dawno sama narzekałam, że ubrania dla chłopców są nudne pod względem kolorów itd. A co ja teraz robię? Próbuję wmówić synkowi, że marzy o niebieskiej kurtce, a przecież od 5 lat przez większość czasu chodzi ubrany we wszelkie odcienie błękitu (no bo to chłopiec i w dodatku ma takie piękne niebieskie oczy…)! I tak oto w szafie zagościła jednak kurtka w bardzo ładnym (i wesołym) kolorze zielonym, który na żywo wygląda o wiele lepiej niż na poniższych zdjęciach :)
A skoro już mowa o ciuchach to pochwalę się moim nabytkami z SH, które upolowałam na początku września (tylko na mnie nie krzyczcie za ten niebieski ciuszek… w SH biorę akurat to, co jest i nie patrzę na kolory, chociaż muszę przyznać, że akurat ta bluzeczka świetnie podkreśla oczy Mateusza, hahaha):