Ten tydzień dał nam w kość. Chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło się, abym mogła poświęcić własnemu dziecku tak mało czasu… Żebyśmy oboje tak bardzo przeżywali rozłąkę… Żebym tak bardzo tęskniła za moim dzieckiem, chociaż śpimy i mieszkamy pod jednym dachem…
Tak wyglądały moje/nasze dni:
Poniedziałek – z domu wyszliśmy o 6:30. Zawiozłam małego do przedszkola i pojechałam załatwić kilka spraw na mieście. Prosto z miasta pojechałam do pracy i wróciłam do domu o 22. Mateusz oczywiście już spał.
Wspólnie spędzony czas w ciągu dnia* – 1,5 h
Wtorek – z domu wyszliśmy o 6:30. Zawiozłam małego do przedszkola i pojechałam do pracy. Pracowałam do 16, więc znowu nie mogłam odebrać Synusia eM z przedszkola. W związku z tym po pracy pojechałam jeszcze na zakupy spożywcze i byłam w domu o 18:30. O 20:30 Mati poszedł spać.
Wspólnie spędzony czas w ciągu dnia* – 3,5 h
Środa – z domu wyszliśmy o 6:30. Zawiozłam małego do przedszkola i pojechałam do pracy. O 15:20 odebrałam synka z przedszkola i pojechaliśmy po prezent urodzinowy dla jego kolegi oraz poszliśmy zjeść coś na mieście, bo nie opłacało nam się wracać do domu. Sobą się jednak nie nacieszyliśmy, bo od 17:30 do 19:30 mały bawił się na imprezie urodzinowej w sali zabaw. W domu byliśmy po 20 i od razu poszliśmy spać.
Wspólnie spędzony czas w ciągu dnia* – 4,5 h
Czwartek – z domu wyszliśmy o 7:30. Zawiozłam małego do przedszkola i pojechałam załatwić na mieście resztę spraw (wizyta w urzędzie skarbowym, poszukiwania ortodonty itd.). Nie opłacało mi się przed pracą wracać do domu, więc na godzinkę zajrzałam do cioci. Od 14:30 do 21 byłam w pracy, a więc do domu dotarłam o 22.
Wspólnie spędzony czas w ciągu dnia* – 1,5 h
Piątek – z domu wyszliśmy dziś o 6:40. Zawiozłam małego do przedszkola i pojechałam do lekarza porobić sobie wyniki. Stamtąd pojechałam do MOPRu zgłosić zatrudnienie. Po 10 byłam w domu, ale przecież mały jest teraz w przedszkolu… A ja na 14:30 znowu jadę do pracy i wrócę jak Mateusz będzie spał :(
Wspólnie spędzony czas w ciągu dnia* – 1,5 h
*czas, w którym po prostu mogliśmy być obok siebie (trzeba pamiętać, że trzeba było wtedy jeszcze przygotować się do przedszkola, zjeść śniadanie, dojechać gdzieś autobusem…)
Normalnie nie czuję się mamą… Tylko osobą, która odprowadza Synusia eM do przedszkola i tyle… Nawet mały codziennie rano płacze, że mam się zwolnić z pracy i spędzać z nim więcej czasu. W szatni muszę go od siebie odrywać, żeby zostawić go z dziećmi… Ja sama jestem zmęczona tą sytuacją i chce mi się płakać, kiedy widzę jak bardzo brakuje Mateuszowi wspólnych zabaw… A tymczasem… W sobotę też idę do pracy od 8 do 16. I jak tu się cieszyć jesienią? :(
DOPISEK
Dzisiaj sobota, a ja… jestem w domu! Mało tego, w piątek ogłoszono w pracy, że… wolny mamy też poniedziałek i wtorek!!! :)