Chociaż przed Synusiem eM jeszcze sporo miesięcy przedszkola to ja już zadręczam się myślami o tym, gdzie posłać go do szkoły… Im więcej o tym myślę, tym trudniej podjąć mi decyzję, a lista branych pod uwagę placówek zamiast się kurczyć – rozrasta się…
Typ nr 1 – moja podstawówka.
Szkołę znam od podszewki, bo sama do niej chodziłam. Znam większość nauczycieli i doceniam ich pracę, wiem, że potrafią stworzyć cudowną atmosferę. Czasem nawet żałuję, że już wyrosłam z chodzenia do podstawówki i gimnazjum, bo to były najlepsze lata mojego życia :) Poza tym szkoła prowadzi klasy integracyjne liczące po 15 osób (13 dzieci rozwijających się typowo i 2 z autyzmem), co bardzo do mnie przemawia, bo po pierwsze mały będzie miał lepsze warunki do nauki, a po drugie – taka integracja na pewno pozytywnie wpłynie na jego postrzeganie świata.
Minusy? W jedynym budynku mieści się i szkoła podstawowa, i gimnazjum, a więc uczęszcza tam kilkuset uczniów. We wszelkich rankingach placówka wypada raczej słabo i zajmuje miejsca na końcu listy. Mati na pewno nie spotka tam nikogo ze swojego przedszkola…
Położenie – ok. 10 minut jazdy autobusem od naszego domu (4 przystanki).
Typ nr 2 – podstawówka w sąsiedztwie mojej cioci.
Szkoła ma basen, małego bez problemu mogłaby odbierać moja ciocia, która mieszka w pobliżu.
Minusem jest to, że szkoła jest daleko od domu (ok. 15 minut jazdy autobusem, czyli 7 przystanków). Uczy się tam córka kuzynki, ale dla mnie to zupełna niewiadoma i tego się boję. I tutaj Mateusz trafi pewnie jako jedyny ze swojej grupy…
Typ nr 3 – szkoła w rejonie przedszkola.
Jeszcze większa niewiadoma, bo o placówce nie wiem NIC, nie znam nikogo, kto ma tam dzieci. Ale za to Mateusz na pewno trafiłby w klasie na swoich kolegów/koleżanki z przedszkola, dzięki czemu początki byłyby dla niego łatwiejsze.
Położenie – 10 minut jazdy autobusem (4 przystanki), a potem drugie tyle spacerem…
Typ nr 4 – „nowa” szkoła.
Szkoła działa dopiero od miesiąca, a więc ciężko określić jak w niej jest… i jak będzie. Ale kusi mnie perspektywa czystych, zadbanych i wciąż pachnących nowością klas :) Na pewno nie wypracowały się tam jeszcze żadne układy, otoczenie szkoły również wygląda zachęcająco – osiedle domków jednorodzinnych. W klasie Synuś eM trafi być może na jedną dziewczynkę ze swojej grupy… Co prawda nie ma basenu, ale za to szkoła jest duuuużo mniejsza i bardziej kameralna niż wyżej wspomniane placówki, więc myślę, że będzie tam bezpieczniej.
Minusem jest jednak odległość od naszego domu i od autobusów – jeśli nie zostanie utrzymana specjalna linia autobusowa do szkoły to czeka nas 25 minut spacerku w jedną stronę… No i około 10 minut do najbliższego przystanku autobusowego (a dla mnie to ważne jeśli będę zaprowadzać małego do szkoły przed pracą). Jakoś przeraża mnie wizja chodzenia tak daleko przy temperaturach -20 stopni zimą albo podczas lejącego deszczu… Lata dojeżdżania wszędzie autobusami zrobiły swoje…
Może spróbujecie mi coś doradzić?
Macie jakieś rady albo sugestie?