Mateusz nie lubi chodzić rano do przedszkola… Zresztą kto by lubił wstawać o 5:20, a potem tłuc się zapchanym autobusem do przedszkola/szkoły/pracy? :P
Ostatnio w drodze nasłuchałam się więc od niego jak to bardzo cierpi, bo MUSI chodzić do przedszkola i słuchać dorosłych zamiast robić to, co chce… Co do pierwszego – zasugerowałam wizytę w Warszawie i rozmowę z prezydentem o zniesieniu obowiązku powszechnej edukacji, a co do drugiego – pokusiłam się na jedną z naszych „rozmówek wychowawczych”.
Wyjaśniłam Mateuszowi, że nie tylko dzieci muszą słuchać innych. Że i ja muszę słuchać w pracy przełożonych, w domu wiele spraw muszę uzgadniać z moją mamą, a poza tym MUSZĘ też słuchać jego. A dokładniej powiedziałam mniej więcej coś takiego:
Synku, jesteś człowiekiem, który ma prawo do własnego zdania, a nie pluszowym misiem, którego mogę przestawiać z kąta w kąt, bo tak mi się podoba. Jeśli o coś proszę, albo coś ci każę to znaczy, że jest to uzasadnione – dbam o twoje bezpieczeństwo, chcę ci pomóc albo po prostu potraktować jak partnera i poprosić o pomoc w zrobieniu czegoś. Poza tym dorośli żyją troszkę dłużej i w związku z tym wiedzą więcej o życiu, a często jest tak, że to, co tobie wydaję się w porządku jest jednak albo złe, albo właśnie niebezpieczne. Pamiętaj – masz prawo mówić, że coś ci się nie podoba, ale masz też swoje obowiązki – jak każdy człowiek. Ja też słucham poleceń przełożonych w pracy, a w domu wiele spraw uzgadniam z twoją babcią, zresztą z tobą również, prawda? Więc wcale nie masz gorzej, bo w życiu jest tak, że jeśli ty słuchasz innych to i oni słuchają ciebie, bez względu na wiek.
I chociaż wiem, że mam sporo racji to jednak czasem patrząc na to, jak wygląda rzeczywistość zastanawiam się czy nie wpajam mojemu dziecku zbyt idealistycznej wizji świata…
A skoro już zahaczyłam o temat praw dziecka to raz jeszcze polecam Wam książkę „Mam prawo!” Grzegorza Kasdepke. Recenzję znajdziecie TUTAJ.