pierwszy dzień w szkole

Myślę, wymyślam i nie mogę spać

Jutro wielki dzień – dzieć po raz pierwszy idzie do szkoły. Plecak już dawno spakowany (do znudzenia tłumaczyłam młodemu co gdzie jest), ubrania na jutro przygotowane… Czuję jednak, że dzisiejszą noc mam z głowy…

pierwszy dzień w szkole
U nas póki co jest raczej na odwrót…

O ile eM traktuje pójście do szkoły jako coś naturalnego, o tyle ja wymyślam kolejne scenariusze, w których dzieć gubi kartę obiadową (i płacze z głodu), nie ogarnia poleceń nauczyciela (i płacze, bo nie wie co ma robić), jest odtrącany przez inne dzieci (i płacze, bo czuje się samotny), gubi się w świetlicy (i nie tyle płacze, co nie dociera na lekcje). Ale to jeszcze nie wszystko… Wyobrażam sobie też, że zapomina zabrać ze sobą na stołówkę kanapki (i jest głodny), zjada wszystkie kanapki (i dalej jest głodny), wypija całe picie (i dalej jest spragniony)…

To będzie rzut na głęboką wodę, bo jakby nie patrzeć – Mateusz wyląduje w świetlicy już o 7, potem od 8:55 do 13:25 ma lekcje, a po lekcjach – kółko przyrodnicze aż do 15:20.

Przed snem powiedziałam młodemu, że w niego wierzę i że na pewno sobie poradzi. Ba, ja tego jestem w 100% pewna, bo znam swoje dziecko i wiem na co go stać. Tyle, że moja wyobraźnia tego nie ogarnia i dalej podsuwa mi miliony scenariuszy, w których dzieć płacze, bo…

Podobało się? Podaj dalej: