Dzieć jest chory i zamiast siedzieć w szkole – większość dnia spędza w łóżku (jego decyzja, nie trzymam go tam na siłę, of course). W związku z tym moim zadaniem stało się zorganizowanie mu czasu tak, aby nie umarł z nudów albo żeby nie wykończył nerwowo swojej matki (opcja bardziej prawdopodobna).
Nasze sposoby na nudę:
Po pierwsze – włączamy telewizor. Na chwilę obecną hitem dla eM jest oldschoolowe „Dawno temu w trawie”, ewentualnie „Legends of Chima”. No ale ile można oglądać bajki?
Drugą (przyjemniejszą) opcją jest wspólne czytanie. Tak więc sięgamy albo po „Elmera”, albo po „Koszmarnego Karolka”, albo po… encyklopedię dla dzieci – w zależności, którą z tych książek dzieć wybierze.
Co jeszcze? Chyba nikogo nie zdziwi, że eM chociaż pół godziny dziennie spędza na zabawie z „Akademią Umysłu JUNIOR”. Dzięki temu nie marnuje czasu, bo przy okazji uczy się przez zabawę :)
Czwarta opcja to gry planszowe i powiem Wam, że od kilku miesięcy numerem jeden jest dla nas gra „Lego: Minotaurus”, o której w maju pisałam na Babylandii. Sprawdza się nawet podczas leżenia na łóżku, bo nie trzeba martwić się o to, że pionki spadną z planszy ;)
Pamiętacie, że dzieć nie lubi pisać, a literki to dla niego samo zło? No właśnie… Jako że szkoła już za pasem i „lubienie” pomału przestaje mieć znaczenie – korzystając z choroby oswajam Mateusza z podstawami kaligrafii i grafomotoryką. Pomaga nam w tym oczywiście „Bazgroszyt” i tutaj pozwolę sobie na krótkie wyjaśnienie dlaczego warto zaopatrzyć się akurat w ich książeczkę „Alfabet”.
Otóż są w niej i zwierzątka („L jak Lew”) do pokolorowania, i ślady literek do narysowania, i krótkie opisy zwierzątek („Motyl Marek marzy o makach”) do przeczytania, i kolorowe naklejki do wykorzystania… – czyli wszystko to, co dzieciaki lubią najbardziej :)
Macie inne pomysły? Podzielcie się nimi w komentarzach!