Dziecko Neostrady

Już lata temu wspominałam Wam, że jako gimnazjalistka prowadziłam na Onecie swojego pierwszego blogaska (tym razem namiarów na niego nie podam, bo mi wstyd). Jestem strasznie sentymentalna i od czasu do czasu lubię wracać do tych głupot, które pisałam, chociaż z drugiej strony – mam wtedy ochotę dać młodemu szlaban na komputer na kilkadziesiąt lat, aby nie popełniał moich błędów (PiSaNiE tRaWą, wulgaryzmy zamiast przecinków i wmawianie sobie, że „taqa jush jestem dorosua, że o boshe”)…

dziecko neostrady

Czytam te swoje wypociny i nie wierzę, że byłam taka głupia. W realu niby nie miałam źle poukładane w głowie, uczyłam się dobrze i potrafiłam pisać lepiej niż teraz. Ale byłam też dzieckiem Neostrady, które siedziało po nocach na czacie, hejtowało cały świat i wmawiało sobie, że wszystko mu wolno. I kiedy tak czytam swoje dawne wpisy to dociera do mnie, że ja-wtedy, a ja-dziś to dwie kompletnie różne osoby.

Tylko pod jednym ówczesnym wpisem mam dziś odwagę się podpisać, chociaż widać po nim, że pisała go rozchwiana emocjonalnie piętnastka :P

Styczeń 2005

„Dziś mam humorek jakiś taki… dziwny… Nie rozumiem tego, co się wokół mnie dzieje… Dlaczego jest tak, a nie inaczej? Nie potrafię odnaleźć sensu mojej egzystencji w tym wymiarze. Przecież wszystko tu jest takie… banalne. Nawet uczucia. To co wszyscy uznają za czarne lub białe wcale nie musi takie być. Może to tylko złudzenie? Ja już niczego nie rozumiem. A może ja nie chcę tego w ogóle zrozumieć? Może chcę żyć w świecie iluzji? Może matrix istnieje naprawdę? Jak to się stało, że pojawił się świat? Coś musiało być najpierw. A przecież nigdy nie ma czegoś z niczego. Nie ma kury bez jajka ani jajka bez kury. Więc co było pierwsze? Dlaczego na niektóre pytania nie ma odpowiedzi? A raczej są, tylko nikt ich nie może odnaleźć? Dlaczego ja jestem tym, kim jestem? Dlaczego…?”

No właśnie… Dlaczego…?

Podobało się? Podaj dalej: