Kilka tygodni temu podczas spontanicznych zakupów w „Biedronce”, gdzieś między ziemniakami a żółtym serem, upolowałam kolejną powieść bazującą na serialu telewizyjnym – „Przepis na życie” Agnieszki Pilaszewskiej (przypominam, że wcześniej pisałam o „Ranczu”).
„Atrakcyjna, wciąż młoda, choć z nastoletnią córką u boku, żadna wyznań i wrażeń Anka, przytłoczona codziennymi obowiązkami matki i żony, gdzieś po drodze zatraciła siebie. Otrzeźwienie przychodzi wraz z wiadomością o zdradzie męża. Andrzej ma kochankę, do której zamierza się wyprowadzić. Świat Anki rozsypuje się w drobny mak. Na szczęście są przy niej: trzeźwo patrząca na świat przyjaciółka Pola, córka Mania i zawsze służąca radą matka Irena. Po krótkim załamaniu, Anka widzi przed sobą nową, o wiele atrakcyjniejszą przyszłość. Przypadek sprawia, że podejmuje pracę w restauracji i odkrywa swoją prawdziwą pasję. Będzie gotować! Zawsze umiała i lubiła to robić, a teraz może rozwinąć skrzydła. Jej życie dopiero się zaczyna…”
opis książki: Wydawnictwo Literackie
Jak dla mnie to idealna książka na wakacje i/lub chłodny wieczór spędzony pod kocykiem. Czyta się ją lekko, fabuła jest dość zabawna (chociaż w tle mamy i zdradę, i rozwód). Poza tym w książce znajdziemy przepisy na smaczne kąski przygotowywane przez główną bohaterkę (ale uprzedzam – przez to nie da się czytać z pustym żołądkiem).
Minusy? Jeśli znacie serial na pamięć to zakup książki nie ma sensu (jest wiernym odzwierciedleniem tego, co można było zobaczyć w telewizji), ale… do przeczytania i tak zachęcam. To jedna z tych książek, które pozwalają czytelnikowi na chwilę relaksu, a zarazem podsuwają mu pod nos gotowy przepis na życie :)
P.S. Biorąc pod uwagę moje dotychczasowe doświadczenia, następną serialową książkę Wydawnictwa Literackiego kupuję w ciemno!