sprzedaż

Nie umiem (się) sprzedawać

Nie umiem sprzedawać. Patrzę na te wszystkie blogowe wyprzedaże i zazdroszczę… Jakby nie patrzeć – w ten sposób można sobie zarobić na nowe ciuchy, zabawki dla dziecka, książki… Tymczasem u mnie wygląda to tak, że próbując cokolwiek sprzedać… źle się z tym czuję.

Ubrania po eM trafiają po prostu do innych dzieciaków. Mogłabym wyprzedać je za kilka złotych, jednak oddając je bezpłatnie staram się spłacić pewien dług. Wciąż pamiętam, że kilka lat temu sama korzystałam z ubranek po dzieciach moich bliskich, sąsiadów, znajomych, a nawet znajomych znajomych, bo nie zawsze było mnie stać na coś nowego, a dziecko tak szybko ze wszystkiego wyrastało…

Inna sytuacja.

Rok temu robiłam małe przemeblowanie i MUSIAŁAM pozbyć się łóżka eM. Nikt ze znajomych nie był akurat w potrzebie, więc uznałam, że raz w życiu spróbuję coś sprzedać. Wrzuciłam ogłoszenie na lokalny serwis i jeszcze tego samego dnia zgłosili się pierwsi chętni. Z bólem serca zażyczyłam sobie za mebel 150 zł (wycenianie go do dziś śni mi się po nocach) i… do łóżka dorzuciłam gratis rower, kask, zestaw ochraniaczy i pudło zabawek po eM. Jakoś musiałam zabić te wyrzuty sumienia, że śmiem cokolwiek sprzedawać :P


I właśnie dlatego nie będę nigdy popularną blogerką zarabiającą krocie na swojej pisaninie. Bo nie dość, że nie umiem sprzedawać ciuchów i mebli, to w dodatku nie potrafię sprzedać… samej siebie. A nie da się ukryć, że każdy bloger to swego rodzaju marka, zaś jego twórczość jest produktem, który należy najpierw odpowiednio zareklamować, a później sprzedać czytelnikom…

P.S. Tak więc bierzcie i czytajcie ze mnie wszyscy… I pamiętajcie, że skoro poświęcacie mi Wasz cenny czas to… w gratisie dorzucam jeszcze eM (chociaż obawiam się, że za kilka lat uda mu się mnie sprzedać zanim zdążę się zorientować o co chodzi… ten chłopak zdecydowanie idzie przez życie przebojem!) :)

Podobało się? Podaj dalej: