Lato, lato, lato czeka,
razem z latem czeka rzeka,
razem z rzeką czeka las,
na książki mam wreszcie czas!
Kto mnie zna, ten wie, że jestem molem książkowym. Uwielbiam książki, ale w natłoku codziennych obowiązków ciężko znaleźć mi na czytanie tyle czasu, co kiedyś… Dlatego podczas urlopu staram się nadrabiać zaległości i „połykam” wtedy minimum jedną lekturę dziennie.
W związku z tym, że właśnie zaczęły się wakacje mam dla Was listę książek, które moim zdaniem warto zabrać na urlop. O niektórych z nich pisałam już na blogu, inne to świeżynki, które pojawiają się tutaj po raz pierwszy.
„Must read” na wakacje
Seria „After” autorstwa A. Todd
„Płomień pod moją skórą” / „Już nie wiem kim bez ciebie jestem” / „Ocal mnie” / „Bez siebie nie przetrwamy”
Czytałyście Greya? Ja z trudem przebrnęłam przez jeden tom, za to w przypadku „After” przeczytałam całą serię (ba, nawet kupiłam 3 z 4 tomów, a książki kupuję baaaaaardzo rzadko – wolę korzystać z bibliotek). Generalnie fabuła jest bardzo podobna, z tym, że główni bohaterowie wydają się być jakoś bardziej ogarnięci i przede wszystkim – mają w sobie więcej życia (no dobra, w porównaniu z panną Steele nawet umarłych energia wręcz rozpiera!). Bohaterowie z charakterem ewidentnie bardziej satysfakcjonują moją wewnętrzną boginię :D
Ciekawostka – Anna Todd wydała również piątą książkę o wdzięcznym tytule „Before. Chroń mnie przed tym, czego pragnę”. Polecam zwłaszcza fanom całej serii – jest okazja lepiej poznać Hardina :)
„Przepis na życie” – A. Pilaszewska
Powieść ta powstała oczywiście na podstawie serialu. Jest to idealna lektura na wakacje – czyta się ją lekko, fabuła jest dość zabawna (chociaż w tle mamy i zdradę, i rozwód). Poza tym w książce znajdziemy przepisy na smaczne kąski przygotowywane przez główną bohaterkę (ale uprzedzam – tego nie da się czytać z pustym żołądkiem). To jedna z tych książek, które pozwalają czytelnikowi na chwilę relaksu, a zarazem podsuwają mu pod nos gotowy przepis na życie :)
„Niewierna” – R. Monforte
Głowna bohaterka jest nauczycielką w szkole językowej w centrum Madrytu, a jej uczniami są muzułmańscy imigranci, próbujący dostosować się do nowej rzeczywistości, w której przyszło im żyć. Pewnego dnia do życia Sary wkracza Nahib – jej były uczeń. Sara jest nim zafascynowana i z dnia na dzień coraz bardziej podporządkowuje się ukochanemu. Kiedy jednak sama zaczyna zauważać zagrożenie, jest już za późno – Nahib porywa jej synka Ivana, który staje się narzędziem i kartą przetargową pomiędzy kochankami…
Kolejne strony książki na przemian intrygują i przerażają. Zachowanie Nahiba wydaje się bardzo naturalne i zupełnie nieszkodliwe, a jego kłamstwa brzmią sensownie i wiarygodnie. Teoretycznie bliżej mu do przeciętnego Hiszpana niż do przybysza z Bliskiego Wschodu. I to w całej tej historii jest właśnie najbardziej przerażające! Tak na prawdę dopiero ta książka otworzyła mi oczy na to, jak przebiega islamizacja Zachodu i czym to może się skończyć…
„Ranczo” – R. Brutter, J. Niemczuk
Klasyka sama w sobie, czyli kolejna powieść na podstawie jednego z najzabawniejszych polskich seriali. Książka jest dość wiernym odzwierciedleniem tego, co można było zobaczyć na ekranie, ja sama sporo sytuacji pamiętam akurat z tych odcinków, które oglądałam.Podczas lektury praktycznie non stop uśmiechałam się pod nosem czytając o perypetiach bohaterów książki.
„Jurassic Park” – M. Crichton
Ta książka to taki mały powrót do przeszłości. Raz, że jako mała dziewczynka nie odważyłam się na obejrzenie filmu (byłam dzieckiem, które bało się nawet Scooby Doo!) i dopiero w wieku nastu lat obejrzałam słynny film Spielberga, a dwa – roi się w niej od „dinożarłów”, które zafascynowały cały świat.
Piękna wyspa, park rozrywki, szum morza – brzmi jak wstęp do cudownych wakacji. A tu zonk – pobyt na wyspie staje się dla głównych bohaterów piekłem, a dynamiczna akcja przyprawia czytelnika o zawał serca. Tylko uprzedzam – gdybym mogła to przez wiele stron przebrnęłabym z zamkniętymi ze strachu oczami, a że nie mogłam to przyśniło mi się potem kilka koszmarów… No i do dziś umieram ze strachu, kiedy na plaży zbliży się do mnie jakaś jaszczurka :P
„Władca Pierścieni” – J.R.R. Tolkien
Uwielbiam wszystkie części, ale to trzeci tom był zarazem pierwszą i ostatnią książką, na której płakałam, a raczej ryczałam jak bóbr. A wiecie czemu? – bo się skończyła. Mało tego – do dziś przed snem zamiast liczyć owce to powtarzam sobie „Wiersz o Pierścieniu” w oryginale… Ale, ale… Dlaczego uważam, że to książka idealna na urlop? Ot, chociażby dlatego:
„W pustyni i w puszczy” – H. Sienkiewicz
Możecie się ze mnie śmiać, ale i tak biorę to na klatę. Wiem, że to powieść dla dzieci i młodzieży. Wiem też, że jest to lektura szkolna, ale dla mnie „W pustyni i w puszczy” stoi w rankingu „must have na plaży” wyżej niż krem z filtrem. Od dobrych 15 lat nie było takich wakacji, których nie spędziłabym w towarzystwie Stasia i Nel.
Jako mała dziewczynka chętnie dołączyłabym do głównych bohaterów i przeżywała razem z nimi te wszystkie przygody, zaś jako matka – chciałabym mieć dzielnego syna Stasia i uroczą córeczkę Nel… I z perspektywy czasu sama nie wiem czemu eM to Mateusz, a nie Stanisław :P
A tak na serio – na urlop idealna jest każda książka :)