Praca w domu? Nie nadaję się!

Jeszcze kilka lat temu praca w domu była moim marzeniem. Potem jednak założyłam bloga, zaczęłam zdobywać inne doświadczenia w tym temacie i… zrozumiałam, że nie nadaję się do pracy zdalnej. Dlaczego?

Non stop na posterunku

Pracując na etacie siedzę w biurze przykładowo od 8 do 16 i to jest czas, który przeznaczam na wykonywanie obowiązków służbowych. W momencie, kiedy zamykają się za mną drzwi firmy to automatycznie przełączam się na tryb domowy. Od tej chwili ważniejsze jest więc dla mnie to, że w domu zabrakło proszku do prania niż fakt, że nawaliła firma kurierska albo u klienta system błędnie naliczył opłaty za usługi – tym będę się zajmować tuż po powrocie do pracy w dniu następnym. Gdybym jednak pracowała zdalnie to zajmowałabym się tym wszystkim również po godzinach, bo…

Praca w domu, dom w pracy

Siedząc za firmowym biurkiem wiem, że mam do wykorzystania 8 godzin. Jest to czas przeznaczony tylko i wyłącznie na pracę, a ja muszę to uszanować. Raz, że jestem przecież rozliczana z tego, co zrobię, a dwa – na swoje zadania mam tylko 8 godzin i później już się nimi nie zajmę (bo albo nie mam takiej możliwości, albo wiązałoby się to z nadgodzinami, których nie lubią ani pracownicy, ani pracodawcy). Podczas pracy w domu nie jestem w stanie przez 8 godzin myśleć tylko o pracy. Mimo woli zdarza mi się równocześnie pomagać młodemu w lekcjach, opłacać rachunki i oglądać filmiki, a to oznacza, że…

Słodkie kotki wodzą mnie na pokuszenie

Wszystkie czynności zajmują mi więcej czasu. Oczywiście, są sprawy mega pilne i takie, którymi mogę się zająć np. tylko w godzinach pracy jakiegoś urzędu – tego zawsze dopilnuję. Jeśli jednak mogę wypełnić jakieś tabelki w środku nocy albo odłożyć coś na później to…

praca w domu

Tym samym tuż przed położeniem się spać czuję się tak zmęczona, jakbym siedziała w pracy od rana do nocy i to zawalona syzyfową pracą. Na moją niekorzyść działa również to, że jestem typową sową, która gdyby tylko mogła to pracowałaby od 22 do 6, czyli w godzinach kiedy mało co daje się załatwić (wyobraźcie sobie, że dzwonię do urzędu o 2 w nocy, a o 3 próbuję zamówić coś w hurtowni).

Dobra przerwa nie jest zła

I jeszcze jedno… W pracy towarzyszą mi współpracownicy, którzy również wykonują swoje obowiązki, a w domu… Sąsiadka wpada na kawę. Mama prosi o pomoc w sprzątaniu. Młody dopomina się o pomoc przy odrabianiu lekcji. Koleżanki dzwonią na ploty. Teoretycznie wszyscy wiedzą, że w danych godzinach pracuję, a w praktyce… przecież jestem w domu (i mała przerwa w niczym mi nie przeszkodzi!).

Plus i minus czy tylko minus?

Dlaczego piszę tylko o minusach pracy w domu? Bo jestem typem człowieka, który nie nadaje się ani do bycia na swoim (kiepski ze mnie materiał na bussines woman), ani do pracy zdalnej (no chyba, że na krótką metę, ale i tak powrót do biura traktowałabym wtedy jako urlop od syzyfowej pracy). Potrzebuję wyjść z domu, aby w pełni docenić uroki przebywania w czterech ścianach, potrzebuję odpocząć od domowników, aby ich nie pozabijać tępym ołówkiem.

Dlatego o plusach pracy zdalnej niech piszą inni (w domyśle – lepiej zorganizowani), bo ja nie byłabym w tym wszystkim wiarygodna :)

Podobało się? Podaj dalej: