Już mnie nie dziwi, kiedy wchodzę na jakąś stronę internetową, a kilka minut później Facebook i Google zaczynają mnie spamować reklamami tejże strony. No dobra, raz było to krępujące, ale tylko dlatego, że ze względów służbowych przeglądałam zagraniczne strony, wylądowałam w internetowym sex shopie dla gejów, a potem… Nope, chyba nie chcę do tego wracać.
Czasem jednak kolorowe banery zaczynają prezentować mi treści, z którymi nie mam nic a nic wspólnego. Teoretycznie wszystko jest w porządku, ale w praktyce…
Facebook jest kobietą i sam(a) nie wie czego ode mnie chce.
Jak inaczej można wytłumaczyć fakt, że jednego dnia sugeruje mi pobranie aplikacji dla kobiet w ciąży, następnego bombarduje mnie reklamami kancelarii i firm detektywistycznych specjalizujących się w rozwodach, a jeszcze innego – uparcie namawia mnie na zakup obrączek?
To już spam na skrzynce mailowej jest bardziej konsekwentny, bo ogranicza się do zachęcania mnie do powiększania penisa i odkrywania kolejnych sposobów na zostanie milionerem. W tym jest chociaż jest jakaś logika (chyba zgodzicie się ze mną, że milioner z dużym sprzętem brzmi ciekawie?), a tymczasem na FB – same trudne sprawy (ciężarna rozwódka planująca ślub – prawie jak bohaterka „Dlaczego ja?”).
Nie lubię jak miesza mi się w głowie, bo teraz przez złośliwego Facebooka sama nie wiem czy planować ślub, rozwód czy drugie dziecko… I dlatego potrzebuję Waszej pomocy!
Na pewno słyszeliście o wyzwaniach na Facebooku. Mój blog może i nie jest fejsem, ale jeżeli do 14.02.2017 r. pod tym wpisem będzie:
– 50 lajków i 50 komentarzy to wezmę rozwód (nie mam męża, ale ciiii),
– 100 lajków i 100 komentarzy to wezmę ślub,
– 200 lajków i 200 komentarzy to zgarnę 500+ (tfu, postaram się o drugie dziecko)
To jak, podejmujecie wyzwanie?