Często lubię wracać do archiwalnych wpisów z kategorii „dialogi rodzinne”. Zwłaszcza, że zaczęłam pisać bloga, kiedy eM miał niespełna 3 lata i gdybym nie zapisała tutaj wielu naszych rozmów, to dziś pewnie bym już o nich nie pamiętała.
Wspomnienia wspomnieniami, ale nasza rodzina nigdy nie była i nie będzie normalna, więc kontentu do kolejnych wpisów raczej nigdy nam nie zabraknie. Zapraszam więc na kolejną porcję rodzinnych dialogów :)
Co ma jajowód do nadmiaru wolnego czasu?
– Masz w piątek czas?
– A czemu pytasz?
– Bo jest pokaz Philipiaka i będą prezenty dla gości. Ja bym wtedy wzięła toster, a Ty jajowód.
– Mam dwa swoje. Dzięki.
A może ktoś z Was wymieni swój nadmiar wolnego czasu na jajowar?
Dialog eM z ciocią:
– A ty nie chciałbyś mieć braciszka albo siostrzyczki?
– Nie!
– Dlaczego?
– Bo nie zamierzam się z nikim dzielić spadkiem.
W sumie to dobrze sobie wykombinował
Młody człowiek i morze:
– Mamo, jednak nie jedziemy na wycieczkę do Warszawy.
– A dokąd w takim razie?
– Do takiego miasta blisko morza. Nooo, tam jest to muzeum animacji czy coś.
– Dziecko… Powiedz mi, że wcale nie masz na myśli… Łodzi?!
– Oooo właśnie!
Chyba pora kupić mapę do powieszenia na ścianie…
Lekcja historii:
– Mati, a co to są hieroglify?
– Starożytne pismo obrazkowe. Podobne do mojego charakteru pisma.
Ojjj, bardzo podobne…
eM na prezydenta!
– Mamo, a gdzie będziemy mieszkać w Warszawie?
– Chodź, pokażę Ci na mapie.
Chwilę później:
– A daleko będziemy mieli do Białego Domu?
Fauna w Turawie vs. eM:
– Patrz mamo, tam pływa kot!
– Yyy, to jest kaczka.
Jak na sobotnią matkę-polkę przystało:
– Mati, wódka do mycia już się grzeje.
Dialog prosto z łóżka (oglądaliśmy film, żeby nie było :P ):
– Kochanie, mogłabyś się trochę wyprostować?
– Nie da rady. Mam skrzywioną psychikę.
Oglądam vloga, w którym dziewczyna mówi, że związek nie ma sensu, jeśli nie rozmawia się o przyszłości. Wzięłam więc sprawy w swoje ręce:
– Kochanie, chyba powinniśmy o czymś porozmawiać.
– Tak?
– Związek ma sens tylko wtedy, kiedy rozmawia się o wspólnej przyszłości. Dlatego chyba już pora na to, aby w końcu wybrać imię…
– Jakie mię?! Dla kogo?!
– No jak dla kogo? Dla naszego kota, którego planujemy.
Jak widać – od czasu do czasu lubię doprowadzić swojego faceta do mini zawału :D
M. ma zwyczaj zachwycania się motocyklami, które spotyka na swoje drodze. Robi to spontanicznie, więc w pierwszej chwili nigdy nie wiem co się dzieje (zwłaszcza, kiedy jedziemy samochodem i okrzyk „Zobacz! Motor!” jest połączony z gwałtownym hamowaniem). Jak sobie z tym radzę? Kilkoma słowami:
– Aaaaa, zobacz! Wózek dziecięcy!!!
Polecam, zawsze działa :)